„I odkryłeś, że jedyną prawdziwie dozwoloną miłością jest miłość całkowicie i przez wszystkich zakazana. Bo warunkiem rzeczywistej miłości zakazanej jest jej chwilowe wprawdzie, ale całkowite bezpieczeństwo. Znasz się na tym i wiesz, że trzeba przede wszystkim znaleźć bezpieczne i dobre jak cmentarz miejsce. Miejsce, w którym choć przez godzinę, choć przez jeden wieczór nie obowiązują żadne zakazy.” Jerzy Pilch — Inne rozkosze
~*~
Sasuke
Sakura spojrzała na
mnie przelotnie, nalewając mi kolejną dawkę sake do kieliszka.
Sama dziewczyna była już wstawiona, jednak dalej szła w zaparte.
Popatrzyłem na nią z lekkim politowaniem, następnie sięgnąłem
po naczynie i, w tym samym czasie co Haruno, opróżniłem jego
zawartość. Kiedy chwyciła po raz kolejny butelkę, złapałem ją
za nadgarstek.
— Wystarczy —
mruknąłem chłodno, zerkając prosto w rozgniewane, zielone oczy.
— Nie znam takiego
słowa — odburknęła, wyrywając dłoń i nalewając kolejną
dawkę alkoholu.
— Jesteś irytująca.
— Słyszałam to już
miliony razy. Kolejny raz nie robi mi wielkiej różnicy —
wysyczała. — Nie nadajesz się na towarzysza do picia.
Zmroziłem ją
spojrzeniem, jednak nic sobie z tego nie zrobiła i nadal piła,
wykluczając mnie z gry.
Wykorzystując fakt, że
Sakura była w stanie nietrzeźwości, zapytałem:
— O czym rozmawiałaś
z Saiem?
Popatrzyła na mnie
ukradkiem, a kącik jej ust poszedł nieznacznie do góry.
— A od kiedy, Uchiha,
zrobiłeś się taki rozmowny? Pamiętaj jeszcze, że ciekawość to
pierwszy stopień do piekła — mruknęła, przykładając kieliszek
do ust.
— Sakura — warknąłem
chłodno, marszcząc brwi.
— Sasuke, musisz w
końcu zrozumieć, że nie każdy będzie grał, tak jak mu zagrasz.
Nie jesteś pieprzonym pępkiem świata.
Westchnąłem
zrezygnowany.
— Coś przez ostatnie
kilka lat język ci się wyostrzył — skomentowałem zachowanie
dziewczyny.
— Jakoś trzeba sobie
radzić w życiu. — Wzruszyła ramionami.
— Więc powiesz mi, o
czym rozmawialiście? — zapytałem, patrząc na zapracowanego
barmana.
— Uparty — mruknęła
pod nosem jakby do siebie.
— Więc?
Westchnęła.
— W sumie o niczym
istotnym. Zapytałam go o dokładną sytuację, również pytałam o
to, czemu mnie wleczecie z sobą do wioski i... Powiedziałam, że
jeśli mam to zrobić dobrowolnie, to nie chcę mieć z tobą nic
wspólnego.
— Skoro nie chcesz mieć
ze mną nic wspólnego, to dlaczego siedzisz tu razem ze mną?
Sakura poruszyła się
nieznacznie na stołku, po czym mlasnęła zażenowana.
— Ponieważ nie
chciałam sama pić.
— Alkoholiczka i
masochistka w jednym — bąknąłem pod nosem, na co Haruno
spiorunowała mnie wzrokiem.
— Jakiś problem? —
wysyczała.
— Ależ żaden. Po
prostu staczasz się, Sakura.
Kobieta zmarszczyła
śmiesznie brwi, mruknęła coś niezrozumiałego, po czym
przystąpiła do picia.
— Nie twój pieprzony
interes. — Usłyszałem w końcu.
Nagle ni stąd ni zowąd
wyparował czyiś głos.
— Sakura, Sasuke?
Miałem przeczucie, że mogę was tu znaleźć. — Obok mnie usiadł
Uzumaki.
— A ty, młotku, nie
masz przypadkiem obowiązków? — skomentowałem oschle.
— Daj spokój, Sasuke!
W końcu możemy spędzić chwilę czasu jako drużyna siódma, a ty
już mnie odsyłasz na mój samobójczy stołek.
— Sam chciałeś zostać
Hokage — skwitowałem, patrząc na niego z politowaniem.
— Piękne, dziecięce
marzenia — mruknął pod nosem. — Sake poproszę! — powiedział
do barmana.
— Nie powinieneś pić
— syknęła cicho Haruno.
— Sakurcia, musimy
uczcić twój powrót — sparował.
Westchnęła
zrezygnowana, odkładając kieliszek na blat. Uzumaki wyszczerzył
zęby w uśmiechu, jak to miał w zwyczaju, a jego oczy nagle
rozbłysły.
— Za twój powrót,
Sakurcia — wymamrotał pieszczotliwie, podnosząc naczynie z
trunkiem w górę.
— Za powrót —
powtórzyłem, opróżniając zawartość czarki.
Haruno popatrzyła na
nas pobłażliwie, a jej kąciki ust uniosły się ku górze.
— Pamiętacie...
Największą zagadkę dzieciństwa? — zapytała, a jej wzrok
powędrował po naszych twarzach.
— Zagadkę dzieciństwa?
— Naruto podrapał się po tyle głowy.
— Twarz Kakashiego —
wybełkotała.
Uzumaki westchnął.
— To nawet teraz jest
wielką tajemnicą.
— I chyba taką już
pozostanie — skomentowałem. — Co cię tak wzięło na
wspomnienia, Sakura?
Dziewczyna wzruszyła
ramionami, kreśląc palcem po koniuszku kieliszka.
— Tak jakoś —
mruknęła, zaszczycając mnie spojrzeniem. — Dawno nie mieliśmy
okazji przebywać w trójkę.
— Masz rację, Sakurka,
czas to nadrobić — powiedział Hokage. — Może by tak wypad na
ramen? Zgarniemy jeszcze Kakashiego.
— Nie mam ochoty na
żadne ramen — wycedziłem chłodno.
— Ale, Sasuke —
wymamrotał, robiąc minę zbitego psa — nie pójdziesz na ramen ze
starym przyjacielem?
— Nie.
— Nie masz serca —
wybełkotał, udając obrażonego i polewając alkohol do kieliszków.
Obdarzyłem go chłodnym
spojrzeniem. Mimo minionych lat i pewnych zmian w zachowaniu
Uzumakiego, twierdziłem, że nadal brakowało mu piątej klepki.
Wciąż miał jednak to samo, żywe spojrzenie, kiedy z nami
przebywał oraz brak kultury, który przejawiał się w jego
głupocie.
— A może by tak... —
zaczął. — Wpadlibyście do mnie jutro na obiad, co? Hinata mi
kiedyś wspomniała, że brak jej towarzystwa, oczywiście nie licząc
naszej córki.
— Naruto, nie chcę być
dla was problemem — powiedziała Sakura. — Już i tak
wystarczająco dużo dla mnie robicie.
— Sakurcia — warknął.
— Ty nigdy nie będziesz problemem. Jak Hokage zaprasza na obiad,
to się nie odmawia.
— Niech ci będzie —
odpowiedziała, bawiąc się różowym kosmykiem włosów.
— To jutro u mnie o
czternastej. Wyślę po was kogoś, bo zapewne nie wiecie, gdzie
teraz znajduje się mój dom.
Razem z Haruno
przytaknęliśmy głową. W sumie poniekąd dla mnie ta sytuacja była
na rękę, niby sam potrafiłem gotować, bo musiałem sobie jakoś
radzić przez te wszystkie lata, jednak dawno nie jadłem domowego
obiadu. Z drugiej strony za to nie miałem ochoty przebywać w
licznym towarzystwie, nawet jeśli to rodzina Uzumakich i Sakura.
Powoli wstałem od baru,
kierując kroki w stronę wyjścia. Poczułem na sobie wzrok
dziewczyny.
— A ty gdzie? —
zapytał Naruto, odwracając się w moją stronę.
— Idę do domu. Na
razie.
— Do zobaczenia.
Wyszedłem z baru i
zaczerpnąłem świeżego powietrza. Słońce już dawno schowało
się za horyzontem, a księżyc oświetlał dachy domów. Spojrzałem
w ciemne niebo, gdzie zobaczyłem pas małych iskierek — gwiazd —
których była nieskończona ilość.
Zrobiłem parę kroków
w przód, po czym zniknąłem w czeluściach wioski. Na każdej z
ulic stało kilka lamp, dzięki światłu, które dawały,
orientowałem się, w jakiej części Liścia akurat przebywałem. Na
dworze było już coraz mniej ludzi, wszyscy przesiadywali w swoich
domach.
Westchnąłem po raz
kolejny. Obok mnie z któregoś baru wyszło kilka dziewczyn ubranych
w kimona. Śmiały się na głos, więc stwierdziłem, że pewnie są
w stanie nietrzeźwości. Przeszły opodal, idąc w kierunku innego
pubu. Czy coraz więcej kobiet dopadało upojenie alkoholowe?
Nie
zastanawiając się nad tym dłużej, skręciłem w inną, nieco
ciemniejszą uliczkę. Przeszedłem kilka kroków, gdy nagle
usłyszałem kogoś wołającego moje imię.
— Sasuke!
Obróciłem
się na pięcie, zauważając dwie postacie, niestety, aby zobaczyć
więcej, musiałem wytężyć wzrok.
Po
posturach ciała rozpoznałem, że stali tam mężczyzna i kobieta
mająca długie włosy. Postawiłem podejść nieco bliżej, gdyż
para przemieściła się, przez co znaleźli się w polu zasięgu
latarni. Wstrzymałem oddech, dostrzegając twarz dziewczyny, która
jak na zawołanie odwróciła się w moją stronę.
— Sasuke!
— Usłyszałem melodyjny głos, a jej ręka zawisła w powietrzu.
Gestem dłoni przywoływała mnie do siebie.
Podszedłem
bliżej, dostrzegając oblicze kompana kobiety, którego miałem
okazję niedawno poznać.
— Widzę,
że zadomowiłeś się w wiosce — napomknęła Inyoku, zakładając
kosmyk za ucho.
Na
sobie miała yukatę z szerokimi rękawami, z tego co dostrzegłem w
tym świetle, była w kolorze granatu w jakieś kwiatowe wzory.
Połowę włosów upięła, przyozdabiając je wielką klamrą, a
kilka pasm pozostało rozpuszczonych.
Nabrałem
powietrza w policzki, po czym głośno je wypuściłem.
— Nie
twoja sprawa.
Inyoku
zaśmiała się uroczo, jak to miała w zwyczaju i spojrzała na mnie
roziskrzonymi oczami w kolorze nieba. Były znacznie ciemniejsze niż
te u Naruto, pociągały swoją głębią, kojarzyły mi się z
nieodkrytymi wodami oceanów. Kiedyś mogłem patrzeć w nie
godzinami; przypominały o niebie nad ojczystą ziemią, wspólnych
wieczorach z drużyną siódmą oraz o wszystkich uczuciach jakie mi
wtedy towarzyszyły. I to wszystko przez ich niebywałą barwę.
— Jak
zwykle oschły i oziębły — powiedziała, a słowa tak lekko
wypłynęły z jej ust, że aż zacząłem wątpić, czy to naprawdę
była ona.
Od
jakiegoś czasu nie rozmawialiśmy wiele, właściwie to nie
rozmawialiśmy wcale. Mieliśmy tylko wspólną przeszłość,
teraźniejszość nas poróżniła. To nasze wybory spowodowały, że
rozeszliśmy się, choć jeszcze kilka lat temu byliśmy
nierozłączni. Teraz nie chciałem mieć nic wspólnego z tą
kobietą, przypominała mi o wielu sprawach, o których chciałem
zapomnieć.
— Może
chciałbyś spędzić ten wieczór ze mną? — zapytała, nie
przejmując się wcale kompanem — Neko, o ile dobrze pamiętałem.
Spojrzałem
na nią spode łba, lecz ta kompletnie nie zwróciła na to uwagi i
nadal miała pogodną minę. Kojarzyła mi się trochę w tej chwili
z delikatnym motylem, którego aż strach dotknąć, aby go nie
zranić.
— Wybacz,
ale mam inne plany — rzekłem ozięble, chcąc ją wyminąć.
Zatrzymał
mnie jednak subtelny dotyk na ramieniu, a po moim ciele przeszedł
dreszcz. Odwróciłem głowę, następnie spoglądając w niebieskie
oczy pełne głębi, w której utonąłem. Inyoku po raz kolejny w
moim życiu usidliła mnie jednym spojrzeniem. A tak bardzo chciałem
od tego uciec.
— Piłeś
— Bardziej stwierdziła, niż zapytała, a ja poczułem jej ciepły
oddech na policzku. Była stanowczo za blisko.
— Nie
twoja sprawa — fuknąłem, wyswobadzając rękę z uścisku i
odchodząc, nawet nie żegnając się z rozmówczynią.
Przeszedłem
kilka ulic, po czym wszedłem w dzielnicę, w której obecnie
mieszkałem. Kiedy tylko znalazłem się pod odpowiednim budynkiem,
otworzyłem furtkę, następnie kierując swoje kroki w stronę
drzwi, po czym wparowałem do mieszkania.
Odetchnąłem;
nie myśląc długo nad tym, co zrobić dalej, poszedłem na piętro
do pokoju i położyłem się na łóżku. Przez kilka minut leżałem,
nie myśląc zbyt wiele. Nawet nie wiedziałem, kiedy ogarnęła mnie
senność.
Niestety
błogi sen został przerwany głośnym waleniem do drzwi. Powoli
wygramoliłem się z łóżka, wyklinając nieproszonego gościa.
Osłupiałem, gdy spojrzałem na zegar, który wskazywał na kilka
minut po trzeciej w nocy. Co za wariat przychodził o tej
porze?
Jeszcze
bardziej zły podążyłem do wejścia, a pukanie nasiliło się.
Zamaszyście otworzyłem drzwi, w progu ujrzałem nikogo innego jak
różowowłosą, irytującą pijaczkę, która na kilometr
śmierdziała alkoholem.
— Czy
ty sobie zdajesz sprawę, która jest godzina? — warknąłem
ozięble, posyłając jej mordercze spojrzenie.
— Sasuuuuke!
Nie cieszysz się, że przyszłam? — wybełkotała i wyszczerzyła
zęby w uśmiechu.
— Oczywiście,
że nie.
Popatrzyła
na mnie spod byka, robiąc minę obrażonego dziecka. Pijana wydawała
się bardziej wkurzająca niż zwykle. Zwłaszcza o trzeciej w nocy.
— Idź
do siebie — mruknąłem. — Powinnaś się wyspać.
Haruno
wydęła policzki i spojrzała na mnie zalotnie.
— Wpuścisz
mnie? — zadała pytanie, kompletnie ignorując moją wypowiedź.
— Irytująca
dziewucha — syknąłem pod nosem, po czym westchnąłem. Chyba nie
miałem innego wyjścia, jak ją zaprosić. W innym wypadku nie
dałaby mi żyć.
— Wchodź
— burknąłem.
Ustąpiłem
miejsca, aby ułatwić dziewczynie wejście. Szła chwiejnym krokiem,
co chwila potykając się o własne nogi. Zmarszczyłem brwi, widząc
jej poczynania, gdy postanowiła rozebrać buty. Po kilku minutach
mocowania, ściągnęła obuwie i zadowolona z siebie ruszyła w
stronę najbliższego pomieszczenia, jakim okazał się być salon.
Pokój
został połączony z kuchnią. Zapaliłem światło, prowadząc
Sakurę na beżową kanapę, a dziewczyna opadła na nią bezwładnie.
Biel ścian idealnie kontrastowała się zresztą otoczenia.
Westchnąłem,
słysząc śmiech dziewczyny.
— Siadaj,
Sasuke! — zachichotała, klepiąc dłonią wolne miejsce obok
siebie.
Popatrzyłem
na nią zażenowany, po czym usadowiłem się na kanapie.
— Masz
jakieś dobre sake? — zapytała.
Zmarszczyłem
brwi.
— Nie
będziemy pić.
Z
wyrazu twarzy Sakury wywnioskowałem, że nie spodobała jej się
moja reakcja. Fuknęła coś niezrozumiałego pod nosem i skrzyżowała
ręce pod biustem.
— Jakiś
ty drętwy, Sasuke.
— A
ty irytująca.
Syknęła,
jeszcze bardziej się na mnie obrażając. To ja w tej sytuacji
powinienem być zły, w końcu niecodziennie ma się gości w środku
nocy, zwłaszcza tych pijanych.
— Czasem
mógłbyś przystopować ze swoją gburowatością — skwitowała.
— A
ty czasem mogłabyś siedzieć cicho — mruknąłem, posyłając jej
wymowne spojrzenie.
— Gbur
— Zarzuciła włosami do tyłu.
Nastała
pomiędzy nami cisza. Wróciłem myślami do dawnych czasów, zanim
opuściłem Konohę i odszedłem do Orochimaru. Sakura była wtedy
zupełnie beztroską dziewczyną, co z lekka mnie irytowało. Latała
za mną krok w krok, wykrzykując to swoje „Sasuke”. Przez
ostatnie kilka lat stoczyła się na samo dno. Z perspektywy czasu
zdecydowanie wolałem jej wcześniejszą wersję, nawet jeśli mocno
mnie wkurzała.
Chciałem
ponownie zacząć rozmowę, ale usłyszałem ciche chrapanie.
Odwróciłem głowę w lewą stronę i ujrzałem śpiącą Haruno.
Zmarszczyłem nos oraz wstałem z kanapy, zabrawszy Sakurę na ręce.
Udałem się na piętro, zanosząc ją do pokoju, położyłem jej
bezwładne ciało na moje łóżko, przykrywszy dziewczynę kocem.
Zrezygnowany
przysiadłem na parapecie, patrząc przez okno. Ta czynność
wyjątkowo mnie uspakajała. Moje myśli wydawały się takie bez
wyrazu, puste niczym próżnia. Przez ostatni czas nabrałem więcej
cech społeczeństwa; ludzkie odruchy były dla mnie czymś na
porządku dziennym. Po tylu latach okrucieństwa, nienawiści i
wyobcowania w końcu zacząłem żyć. Nie wiedziałem, czy ta myśl
ma mnie niepokoić, czy może napawać optymizmem. Jednego byłem
pewien: już nic nie wydawało się takie samo jak kiedyś. Dawna
drużyna siódma wróciła do życia, jednak trudno przyswoić tę
myśl. Niegdyś — marzenie dwójki shinobi — Sakury i Naruto,
dziś — stawała się swego rodzaju utrapieniem. To śmieszne, gdy
jesteśmy coraz starsi, tym gorzej radzimy sobie w kontaktach
międzyludzkich. Trudno jest odbudować zerwane więzi.
Sięgnąłem
do kieszeni spodni, skąd wydobyłem mały zwój. To w nim
zapieczętowałem tajemnicze znaki, jakie zastałem w ruinach. Obrazy
z ostatnich wydarzeń zaczęły napływać do mojego umysłu.
Wszystko wydawało się bardziej podejrzane niż dotychczas.
Szczególnie spotkanie z kobietą dało mi do myślenia, zwłaszcza,
że to nie mógł być przypadek.
W
zamyśleniu przypatrywałem się znakom. Kompletnie nic z nich nie
rozumiałem. Włożyłem zwój tam, skąd go wyciągnąłem, i
przeciągle westchnąłem. Powoli zaczęła denerwować mnie ta
niewiedza.
Będąc
czujnym, dojrzałem na podwórzu jakiś ruch, przesuwającej się
sporej, czarnej plamy. Aktywowałem sharingana, aby lepiej dostrzec
intruza. Na moją twarz wtargnął ironiczny uśmiech. Mój mały
przyjaciel postanowił znowu mnie odwiedzić. Pies stał; czuwał,
lekko przygarbiony. Nie miałem zamiaru schodzić na dół, ani
zagłuszać ciszy nocnej. Postanowiłem zignorować jego pobyt tutaj,
ale nadal go obserwowałem. Po kilku minutach zniknął w
ciemnościach, oddalając się od posiadłości.
Przypomniałem
sobie również o mojej wyprawie do starej dzielnicy Uchihów, gdzie
znalazłem niezapisany zwój oraz staruszkę, którą napotkałem w
wiosce. Każdą z tych zagadek postanowiłem odkryć, dziś jednak
zbyt mało wiedziałem, aby wyciągać jakieś poważniejsze wnioski.
Zmęczenie
niestety dawało o sobie znać, powieki ociężały, niekontrolowanie
ziewnąłem. Wstałem z parapetu, następnie idąc do salonu, gdzie
spokojnie oklapnąłem na kanapę. Było mi już wszystko jedno,
gdzie śpię i w jakiej pozycji, byleby jakoś przetrwać tę noc.
Obudziły
mnie głośne, kobiece wrzaski. Nie miałem pojęcia ile przespałem,
ale w tej chwili miałem ochotę komuś przypieprzyć za tak wredną
pobudkę.
Leniwie
podniosłem się z kanapy, następnie ujrzałem przyczynę całego
zamieszania. Stała w progu, trzymając framugę, lekko rozczochrana
i... wściekła. I gdzie te wyrazy wdzięczności za przenocowanie
biednego, pijanego zwierzaczka?
— Uchiha!
Ty wredna szujo! — wrzasnęła tak, że skrzywiłem twarz w
grymasie. — Możesz mi wyjaśnić co ja tutaj robię?
— Baby
— syknąłem pod nosem. — Sama żeś tu przylazła.
Widocznie
nie spodobała jej się moja odpowiedz, gdyż zmarszczyła gniewnie
czoło.
— Jasne!
— fuknęła. — Myślisz, że ci uwierzę? Pewnie upiłeś mnie i
przeleciałeś!
Popatrzyłem
na nią z politowaniem. Czy ona specjalnie robiła z siebie idiotkę?
Prędzej wpuściłbym do łóżka Karin niż tę wredną pijaczkę.
Pomyśleć, że niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią. Sakura była
nadal cholernie irytująca.
— Nawet
gdybyś mi zapłaciła, nie przespałbym się z tobą. Nie lubię
śmierdzących pijaczek — warknąłem chłodno.
Kobieta
przygryzła wargę, spuszczając wzrok. Komuś nadepnąłem na ego i
to dość mocno.
— Żegnam,
idę do siebie — mruknęła, obracając się tyłem. — I nie
wchodź mi już w drogę, Uchiha.
Pokręciłem
zażenowany głową. A gdzie chociażby: dziękuję?
Nie dość, że alkoholiczka, to nie miała za grosz kultury. Kiedyś
była odrobinę milsza. Kompletnie olewając sprawę, udałem się do
kuchni, aby zjeść porządny posiłek. Niestety w lodówce zastałem
pustkę.
~*~
Naruto
Zaśmiałem
się, widząc umorusaną Hanę, która zajadała ryż z jakimś
sosem. Hinata z uśmiechem pokręciła głową, spoglądając na
naszą dwójkę z nutką szczęścia. Praktycznie każde śniadanie w
naszym domu wyglądało tak samo, no chyba, że musiałem wyjść,
aby załatwiać sprawy wioski. Dzisiaj jednak, póki co nie miałem
żadnych interesów na głowie.
Przyjrzałem
się swojej żonie: ostatnio ścięła swoje długie włosy, które
aktualnie sięgały jej do ramion, przytyła także kilka kilogramów,
ale nie chciałem o tym wspominać, wolałem jeszcze trochę pożyć.
Mimo wszystko wyglądała tak spokojnie i pociągająco jak zawsze.
Ile bym dał, aby spędzać więcej czasu z rodziną.
Hana
zaszczebiotała radośnie, klaszcząc w dłonie oraz pakując kolejną
porcję ryżu do buzi. Hinata wyciągnęła serwetkę, po czym
przetarła brudne policzki córki. Przyglądałem się jej subtelnym
ruchom, wszystko wykonywała z taką gracją. Że też prze tyle lat
byłem ślepy i nie widziałem jej miłości do mnie. Na szczęście
będąc starszym już się opamiętałem. Gdzie bym znalazł taką
drugą kobietę, której imponowała moja nadpobudliwość?
— Jak
tam w pracy? — zapytała, przysiadając na swoim miejscu.
— Jak
zawsze. Trochę roboty jest. Dobrze, że chociaż udało nam się
uratować odział znaleziony w Sunie.
— Rozumiem,
a co z porwanymi?
— Hinata.
— Westchnąłem. — To nie miejsce i czas na takie rozmowy.
W
odpowiedzi skinęła głową, po czym pozbierała wszystkie naczynia,
odchodząc od stołu.
Powoli
musiałem zbierać się do biura, wstałem, ucałowawszy córkę w
czoło, poczekałem, aż moja żona wróci do salonu. Dałem jej
buziaka na pożegnanie, następnie zakładając płaszcz hokage.
Wyszedłem
z domu i udałem się w kierunku głównego budynku wioski. Musiałem
przemyśleć sobie kilka ważnych spraw. Moim priorytetem było
odbicie porwanych ninja. Niestety aktualnie zbierałem informacje o
potencjalnych porywaczach, choć póki co nie miałem żadnego tropu.
I to mnie najbardziej denerwowało. Zbrodniarze nie pozostawiali po
sobie żadnych śladów, prócz zmasakrowanych shinobi. Jakby wcale
nie istnieli, a przecież na pewno musieli popełnić jakiś błąd.
Pytanie tylko: jaki?
Westchnąłem
bezradny. Jako Hokage musiałem bronić ludzi żyjących w wiosce.
Chciałem, aby czuli się bezpiecznie. Dlatego przysiągłem sobie,
że dam z siebie wszystko. Nie mogłem się poddawać, tak była moja
droga ninja. Mimo wszystko nie zmieniłem swoich ideałów, nawet
jeśli stołek Hokage okazał się być zupełnie inną posadą niż
wydawało mi się w dzieciństwie: pełną obowiązków, wyrzeczeń i
cierpienia. W moim przypadku jeszcze kaca.
Dobrze,
iż miałem odpowiednie wsparcie w rodzinie i w dawnym mistrzu —
Kakashim. Chociaż po wojnie Hatake nieco przycichł, spędzając
sporo czasu na samotnych wędrówkach i misjach. Było to dla mnie
całkowicie zrozumiałe, w końcu jednym z naszych największych
wrogów okazał się Obito Uchiha; przyjaciel z dzieciństwa
kopiującego ninja. Wszyscy przeżyli szok, ale to Kakashi
najbardziej ucierpiał.
Rozwiałem
wszystkie myśli, wszedłszy do głównego gmachu i witając się z
sekretarką. Przemierzyłem drewniane schody, po czym wparowałem do
swojego gabinetu. Jak na zawołanie skrzywiłem twarz w grymasie,
widząc stertę dokumentów na moim biurku. Jako Hokage miałem
ciężki żywot... Oj ciężki.
Usiadłem
na krześle, patrząc z przekąsem na papiery przede mną i zawołałem
Miyu do siebie.
— Tak,
szanowny? — zapytała, stając w progu.
— Zrób
mi kawę — burknąłem, przyglądając się pierwszemu drukowi.
— Już
się robi — powiedziała i zniknęła. Po paru minutach wróciła z
parującym napojem w kubku.
— Proszę.
— Położyła naczynie na biurku przede mną, na co ja skinąłem
głową w podzięce, a ona wyszła z pomieszczenia.
Ziewnąłem
głośno, zanurzając dłoń w jasnych włosach. Ta praca całkiem
mnie przytłaczała, zwłaszcza, że w moich rękach ważyły się
nie raz losy całej wioski. Wziąłem pierwszy dokument ze sterty i
nawet nie czytając, zacząłem je po kolei podpisywać. Zwykle były
to jakieś nieistotne pierdoły czy raporty z misji.
Po piętnastu
minutach monotonną pracę przerwał członek ANBU. Stanął przede
mną, ubrany w standardowy uniform, na twarzy miał maskę
przedstawiającą lisa, a złotawe kosmyki rozchodziły się na każdą
stronę. Spojrzałem na niego spod stosu leżących papierów.
— Coś
się stało? — zapytałem.
Ten
podał mi zapieczętowany zwój.
— Przybył
sokół z listem od Raikage.
Po
tych słowach zniknął.
Nabrałem
sporą ilość powietrza do ust, następnie wypuszczając je ze
świstem. Odpieczętowałem podany dokument i zacząłem czytać. Z
każdym słowem moje źrenice coraz bardziej się rozszerzały z
powodu nadmiaru szoku. Kompletnie nie spodziewałem się takiej
sytuacji.
Aby
nieco ochłonąć, wyciągnąłem butelkę sake z jednej z szafek z
biurka i nalałem sobie do czarki, po czym jednym haustem wypiłem
całą zawartość. Wiedziałem, że będę musiał podjąć
odpowiednie środki. Zacząłem się zastanawiać kogo wysłać z
misją do Kumogakure.
— Miyu!
— krzyknąłem, a po chwili do gabinetu wpadła sekretarka. —
Poślij po Kakashiego. Każ mu się jak najszybciej u mnie zjawić.
— Już
się tym zajmę, szanowny! — mruknęła, wychodząc.
— Mam
nadzieję, że ten stary pryk się pospieszy — wymamrotałem pod
nosem, przewracając w dłoniach kartkę papieru.
Schowałem
alkohol do szafki, rozsiadając się wygodnie na fotelu. Patrząc na
zegarek wiszący na ścianie, stwierdziłem, że Kakashi mógłby
jednak szybciej ruszyć tyłek.
Jak
na zawołanie przede mną wyrósł Hatake, przeczesując szare,
oklapłe włosy.
— Coś
się stało, Naruto? — zapytał nader spokojnie.
Popatrzyłem
na niego lekko zdezorientowany.
— Jutro
wyruszasz na misję razem z Saiem, Sasuke i Sakurą. Ty i Sai udacie
się do do Suny, aby jeszcze raz przeczesać teren, gdzie znaleźliśmy
nasz oddział, natomiast Sasuke z Sakurą wyjadą do Kumy.
Kakashi
zmarszczył czoło.
— Do
Kumogakure? Po co?
Wydąłem
policzki, przypatrując się dawnemu mistrzowi. Jak zwykle miał na
sobie strój jounina, a bystre, ciemne oczy lśniły z nieznanej mi
przyczyny. Chyba dawno Hatake nie był na żadnej misji, dlatego ta
wieść przyprawiła go o ekscytację.
— Czwarty
Raikage został porwany.
Mężczyzna
zdębiał, wpatrując się we mnie zszokowany, jakby zobaczył ducha.
— Żartujesz
sobie, prawda? Przecież Czwarty jest nie do zagięcia.
Skrzywiłem
się, słysząc jego wypowiedź. Byłem w tym momencie śmiertelnie
poważny.
— Nie
żartuję. Dostałem list od Darui z prośbą o pomoc w tej sprawie.
Na razie nikogo nie podejrzewają, a Czwarty przepadł bez śladu.
— I
co dalej? — zapytał.
— Nie
wiem. Mam nadzieję, że Sasuke i Sakura się czegoś dowiedzą w
tej sprawie.
Kakashi
zastanowił się przez chwilę.
— Skoro
porwali Raikae, to musi to być naprawdę silny przeciwnik.
Skinąłem
głową, całkowicie się z tym zgadzając.
— Dlatego,
aby dowiedzieć się jak najwięcej, trzeba jeszcze raz przeczesać
Sunę i Kumogakure.
— Rozumiem.
A co z Sakurą? Przecież dopiero co wróciła do wioski.
Westchnąłem.
— Nie
mam wyboru, muszę ją tam posłać. Zwłaszcza, że coraz więcej
osób jest porywanych, a przy Sasuke jej się nic nie stanie.
— Martwisz
się o nią? To silna kobieta.
— Raikage
też jest bardzo silny, i co? — warknąłem.
Kakashi
przysiadł na parapecie.
— Kiedy
masz zamiar ich powiadomić? — zapytał, wyciągając jedną ze
swoich zboczonych książek.
— Zaprosiłem
ich na obiad do mnie. Myślę, że będzie okazja, aby im powiedzieć
o misji.
— Rozumiem.
— Możesz
odejść. Jeszcze dzisiaj kogoś po ciebie poślę — mruknąłem,
żegnając się z nim ruchem dłoni.
Hatake
zniknął za oknem i tyle go widziałem. Wstałem z krzesła,
wychodząc z gabinetu oraz zamykając drzwi. Gdy przechodziłem obok
biurka Miyu, kazałem jej posłać po Sakurę i Sasuke, aby przyszli
do mojego domu na obiad.
Kilkanaście
minut później idąc uliczkami Konohy, skręciłem w uliczkę, gdzie
zlokalizowany był mój cel. Wszedłem do odpowiedniego budynku, a w
drzwiach powitała mnie córka.
— Tato
— Usłyszałem pisk radości, przez co uśmiechnąłem się pod
nosem.
— O,
Naruto! — powiedziała Hinata, stając w progu ze ścierką w ręku.
— Goście już przyszli, czekaliśmy na ciebie.
Ucałowałem
swoją żonę w policzek, po czym wszedłem w głąb domu. W salonie
zastałem Sakurę i Sasukę, i napiętą atmosferę między nimi.
Zmarszczyłem czoło, widząc całą sytuację.
Haruno
siedziała na kanapie z założonymi rękami oraz tęgą miną,
natomiast Uchiha stał w drugim końcu pokoju, patrząc za okno.
— Co
wam jest? — zapytałem, marszcząc brwi.
Sakura
poruszyła się niespokojnie.
— O
co ci chodzi? Po prostu czekamy na ciebie. — Wstała z sofy i
otrzepała zgniłozieloną spódniczkę. — Idę pomóc Hinacie w
kuchni.
— Sasuke?
— Daj
spokój — mruknął. — Nic się nie stało.
— Skoro
tak twierdzisz. — Westchnąłem, a po chwili w pokoju pojawiły się
obie kobiety, nakrywając do stołu.
Hinata
wróciła jeszcze z miską pełną zupy, po czym położyła ją na
meblu. Wszyscy usiedliśmy, następnie każdy naszykował sobie miso.
Zjedliśmy obiad w całkowitej ciszy. Jedynie czasem Hana mlaskała i
zagadywała do Sakury. Po skończonym posiłku Haruno wraz z Hinatą
posprzątały, a ja podszedłem do Sasuke.
— O
co się pokłóciliście? — zapytałem, patrząc na niego wymownie.
Westchnął,
wkładając dłonie do ciemnych spodni.
— Przyszła
do mnie o trzeciej w nocy kompletnie pijana i zasnęła. Po czym rano
zrobiła mi awanturę i wyszła.
— Widzę,
że niezłe ziółko z niej — zaśmiałem się, klepiąc towarzysza
po ramieniu.
Uchiha,
jakby mógł, to by mnie w tej chwili zamordował samym wzrokiem.
— Wariatka
— fuknął.
Do
salonu weszły Sakura i Hinata, które o czymś dyskutowały.
— Naruto
— mruknęła Haruno. — Nawet nie pomożesz swojej żonie?
Podrapałem
się po tyle głowy, lekko zakłopotany.
— No
wiesz, Sakurka, ja pracuję.
— Właśnie
widzę jak pracujesz. — Zmarszczyła brwi.
— Ale,
Sakurcia — mruknąłem z miną zbitego psa.
Usiedliśmy
ponownie przy stole, na którym stał dzban z parującą herbatą.
— To
co, Naruto? Opowiadaj, co się działo w wiosce podczas mojej
nieobecności — powiedziała Haruno z uśmiechem na ustach,
patrząc na mnie ciekawskim spojrzeniem.
— No,
w sumie tyle, co wiesz. Udało mi się spełnić marzenie, ożeniłem
się z Hinatą. W wiosce nic takiego się nie działo. Czasem tylko
jakieś pojedyncze sprawy, które wymagały większego poświęcenia.
Ostatnio doszły te porwania, ale to chyba nie temat na takie
spotkania. A ty, Sakura, jak sobie radziłaś? — zapytałem,
chwytając za filiżankę z ciepłym napojem.
Kobieta
wydęła policzki, odwracając wzrok.
— Pracowałam
tu i tam. Czasem dorabiałam w szpitalach jako medyk. Jakoś dawałam
radę — wyznała po chwili.
Zmarszczyłem
brwi, lecz nie nawiązałem do jej wypowiedzi.
— Wiecie
— zacząłem — brakowało mi was, i to cholernie.
Sakura
zaśmiała się pod nosem, natomiast Sasuke nie przejawił żadnej
reakcji.
— Dobrze
tak czasem powspominać — wtrąciła Haruno, zakładając kosmyk
włosów za ucho. — Aż się tęskni za tymi wszystkimi misjami,
gonieniem kota, wyrywaniem chwastów...
— Nawet
mi nie mów — syknąłem. — Było więcej ekscytujących misji do
wykonania, a myśmy łapali jakieś grube koty dla starego babska —
wymamrotałem na samą myśl.
— Naruto!
— mruknęła, podśmiewając się pod nosem. — Zawsze byłeś na
to zbyt nadpobudliwy.
— W
tym momencie powinienem się obrazić — bąknąłem. — I mówisz
takie rzeczy hokage?
— Daj
spokój — pisnęła cichutko Hinata.
— Skarbie,
my tylko się droczymy — powiedziałem spokojnie, gładząc jej
dłoń. Poczułem przenikliwe spojrzenie białych tęczówek.
Sakura
przewróciła oczami.
— Gołąbeczki
— wymamrotała, puszczając do mnie oczko. — Macie w planach
jakieś drugie dziecko?
Hinata
lekko zakrztusiła się pitą herbatą. Sakura wydawała się zbyt
bezpośrednia.
— Nie
— odpowiedziała szybko moja żona. — Póki co, to nie.
— Rozumiem.
— Haruno westchnęła, patrząc na naszą dwójkę.
— No,
co? — zapytałem, całkowicie jej nie rozumiejąc.
— No
nic. Tylko zapytałam — mruknęła.
— A
ty, Sasuke, planujesz jakieś założenie rodziny? — Nagle wypaliła
Hinata.
Mnie
wbiło w siedzenie, kompletnie nie spodziewałem się takiego
zachowania po pani domu, a Sakura poruszyła się niespokojnie,
patrząc w stronę Uchihy.
— Nie
— odparł chłodno, nie zwracając uwagi na naszą reakcję.
— Hinata
— szepnąłem. — Nie mówmy o takich rzeczach.
Moja
żona w odpowiedzi skinęła tylko głową. Spojrzałem na zegar i
zagryzłem wargę. Czas się zbierać...
— Sasuke,
Sakura — zacząłem — muszę o czymś z wami porozmawiać w moim
gabinecie. Przepraszam Hinata, ale my już pójdziemy.
Oboje
posłusznie wstali razem ze mną od stołu, natomiast pani Uzumaki
odprowadziła nas do drzwi, a mnie pożegnała czułym całusem.
Ulice
wioski przemierzaliśmy w ciszy, układałem sobie wszystko w
myślach. Miałem nadzieję, że Sakura nie będzie miała nic
przeciwko wysłaniu jej na misję. W końcu ponownie została
obywatelem Konohy.
Po
kilkunastu minutach znaleźliśmy się już w środku. Usiadłem na
fotelu, uważnie patrząc na moich towarzyszy. Haruno miała na sobie
czerwoną tunikę ze znakiem swojego klanu, do tego czarne, obcisłe
spodnie przez kolano i zwykłe, ciemne buty. Jej twarz wyrażała
lekkie zakłopotanie całą sytuacją. Zapewne jej się to nie
podobało. Natomiast Sasuke był jak zawsze spokojny. Ubrania w
stonowanych kolorach idealnie na nim leżały. Szara koszula lekko
opinała się na ciele, stanowiąc dopełnienie do grafitowych
spodni.
— Miyu!
— zawołałem, stukając palcami o blat.
— Tak?
— Po kilku minutach do gabinetu weszła brunetka.
— Każ
posłać po Saia i Kakashiego. Potrzebuję ich tutaj jak najszybciej.
— Rozumiem.
— I zniknęła za drzwiami.
Cisza
między naszą trójką zaczęła już mi ciążyć. Denerwowała,
kąsała, przenikała przez ciało. Była upierdliwa, jakby to ujął
Shikamaru. Nie do wstrzymania.
Do
gabinetu wszedł Hatake razem z Saiem. Odetchnąłem z ulgą,
wyczerpany ciągłym milczeniem. I w dodatku kompletnie nie
wiedziałem jak je przerwać.
Westchnąłem,
popatrzyłem uważnie na zebranych i zacząłem mówić:
— Pojawiliście
się wszyscy tutaj z wiadomego powodu. Wysyłam was na misję.
Dzisiaj dostałem wiadomość od Daruiego, że Czwarty Raikage został
porwany, w związku z tym prosił o pomoc. Dlatego razem udacie się
na misję. Sai, Kakashi — zwróciłem się do mężczyzn. — Wy w
połowie drogi udacie się do Suny i zbadacie po raz kolejny teren,
gdzie znaleziono nasz oddział, w dodatku zostaniecie w Sunie na
zwiady. Będziemy w kontakcie. — Mój były mistrz skinął głową
w akcie zrozumienia. — Natomiast Sakura, Sasuke. — Wziąłem
głęboki wdech. — Udacie się do Chmury i tam przeprowadzicie
rozeznanie. I bez żadnych „ale” — wtrąciłem, widząc minę
Haruno. — Musicie dowiedzieć się, kto stoi za tymi porwaniami.
Przypominam także o tym, że uwięzili naszych ludzi. I pamiętajcie,
że gdybyście zostali przez kogoś złapani, to trzymajcie gębę na
kłódkę. Wystarczająco już dużo mamy ofiar — powiedziałem
surowym tonem głosu. — Z wami również pozostanę w kontakcie w
miarę możliwości.
Sakura
prychnęła, krzyżując ręce pod biustem niczym mała,
rozkapryszona dziewczynka. Jednak coś w niej pozostało z lat
dzieciństwa.
— Co,
dopiero wróciłam do wioski, a już mnie wysyłasz na misję? —
fuknęła.
— Sakura — zacząłem. — Chyba musisz jakoś zarobić na swoje życie,
prawda?
Kobieta
zagryzła wewnętrzną stronę policzka i przewróciła oczami.
— Niestety
masz racę — bąknęła. — Chyba nie mam innego wyjścia.
— Cieszę,
że się zrozumieliśmy. Wyruszacie przed zachodem słońca.
— Zrozumieliśmy
— odparł Kakashi, a wszyscy zgodnie przytaknęli głowami. — To
o dwudziestej przy głównej bramie.
Po
tych słowach każdy poszedł w swoją stronę, a ja zostałem w
gabinecie. Miałem wystarczająco dużo czasu, aby przemyśleć sobie
wszystkie istotne sprawy. Teraz pozostało mi tylko obserwować
rozwijające się wydarzenia i czekać... Czekać na kolejne wieści.
~*~
Sakura
Przeszłam
kilka uliczek wioski i znalazłam się w podarowanym domu. Dostałam
mieszkanie w niewielkiej, drewnianej kamieniczce. Nie znałam jeszcze
sąsiadów i póki co nie zanosiło się na to, że ich poznam.
Zostałam przecież wezwana na misję, dlatego nie będę miała na
to czasu.
Wnętrze
zdziwiło mnie swoją wyrafinowaną estetyką. Ściany w całym
mieszkaniu zostały pomalowane w różnych odcieniach zieleni.
Najbardziej do gustu przypadła mi sypialnia. Jasne tapety, ciemna
wykładzina i meble. Na przeciwko drzwi do pokoju były dwa okna, z
lewej strony stało łóżko z komodą, a po prawej stolik z trzema
krzesłami. Nie miałam też zbytnio czasu, aby dokładniej
przyglądać się całemu domku.
Postanowiłam
udać się na jakieś zakupy, musiałam kupić najpotrzebniejsze
rzeczy i przygotować sobie prowiant.
Wyszłam
z mieszkania, udając się na najbliższą uliczkę. Widząc wiele
zmian w otoczeniu, zapytałam pewnej przechodzącej staruszki o
drogę, gdzie będę miała okazję znaleźć sporą ilość sklepów
i straganów. Już po chwili wiedziałam, jak mam iść. Kilka minut
później znalazłam szukane miejsce.
Podeszłam
do pierwszego stoiska, w którym upatrzyłam sobie poręczny
plecaczek. Później zawitałam jeszcze w warzywniaku, sklepu z
bronią, a na sam koniec zostawiłam stragan z ziołami i lekami.
Po
dwóch godzinach wróciłam do domu, z wszystkimi potrzebnymi
rzeczami na misję. Przetarłam spocone czoło, udając się do
kuchni. Musiałam przygotować sobie prowiant oraz kolację.
Postawiłam na onigiri, które było łatwe w przyrządzeniu.
Ugotowałam ryż, sporządziłam nadzienie i ładnie wszystko
poskładałam w całość, zawijając w nori. Kilkanaście sztuk
spakowałam do plecaka na drogę, a resztę skonsumowałam siedząc
na parapecie, patrząc na widok wioski za oknem.
Kiedy
skończyłam jeść, skierowałam swoje kroki do pokoju, gdzie
schowałam shurikeny i kunaie do kabury. Następnie włożyłam
zioła, leki oraz zapas wody do plecaka. Byłam gotowa. Spojrzałam
na zegarek, okazało się, że miałam jeszcze godzinę, aby dotrzeć
w wyznaczone miejsce.
Podeszłam
do lustra, które wisiało w przedpokoju i spojrzałam w swoje
odbicie. Poprawiłam tylko czerwoną tunikę, sięgającą mi za pas
oraz odgarnęłam kilka pasemek różowych włosów za ucho.
Stwierdziłam, że trzeba będzie je przyciąć, gdyż sięgały mi
już za łopatki. Westchnęłam, widząc na pobliskiej komodzie
ułożoną moją dawną opaskę ninja. Podniosłam ją, ściskając w
ręce i delikatnym ruchem dłoni przejechałam po metalowym obiciu.
Kąciki ust uniosłam w górę w subtelnym uśmiechu. Przewiązałam
ją przez głowę, patrząc ostatni raz w lustro. Pora wyruszać.
Wychodząc,
zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Wskoczyłam na najbliższy dach,
udając się pędem w stronę głównej bramy. Poczułam wiatr we
włosach, lekki smak wolności. Dawno nie rozchodziły się we mnie
te uczucia. Chciałam znowu walczyć, żyć pełną parą, zapomnieć
o przeszłości. Powoli stawać się kimś nowym, lepszym. Jednak
nieraz rzeczywistość dawała w kość, zwłaszcza z moim nałogiem.
Trudno go tak po prostu okiełznać. Wciągnęłam sporą dawkę
powietrza, aby potem ze świstem ją wypuścić.
Kiedy
stanęłam pod bramą, zastałam tam tylko siedzącego Saia.
— Gdzie
wszyscy? — zapytałam, patrząc uważnie na chłopaka.
Przez
te klika lat, podczas których nie było mnie wiosce, niewiele się
zmienił. Włosy mu trochę urosły, niesforne, ciemne pasma opadały
na czoło. Spojrzenie wydawało się nieco cieplejsze niż kiedyś.
Nadal nosił swój standardowy strój ninja — ciemny, krótki
podkoszulek, w tym samym kolorze spodnie i buty. Na ramieniu
przewieszone miał tanto.
— Jeszcze
mają trochę czasu — odpowiedział spokojnie.
Skinęłam
głową oraz usiadłam obok mężczyzny. Po kilku minutach cisza
została przerwana przez nadchodzących ninja.
— Witajcie,
dzieciaki — mruknął Hatake, o dziwo przybywając na czas.
Razem
z Saiem popatrzyliśmy na siebie, marszcząc brwi i nic nie
odpowiedzieliśmy. Nasz mistrz westchnął.
— Tak
trudno do mnie dochodzi, że już dorośliście — powiedział,
drapiąc się po bujnej, szarej czuprynie.
— Nie
czas na sentymenty — wtrącił Sasuke, który pojawił się tuż
obok Kakashiego. — Pora wyruszać.
— To
co, dzieciaki? W drogę! — Hatake krzyknął entuzjastycznie i
wyskoczył na najbliższe drzewo, a Sai ruszył za nim.
Moje
spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem Uchihy. Zawsze zadziwiała
mnie głębia jego oczu, w których po prostu tonęłam. Ta czerń
uspakajała, wyciszała myśli.
Nigdy
nie byłam w stanie odgadnąć, co mu chodziło po głowie, tak jak w
tej chwili. Po kilku sekundach zniknął, wzbijając się w górę, a
ja zrobiłam to samo.
Przeklęty
Naruto, przeklęte pieniądze. Gdyby nie to, nawet nie pomyślałabym,
aby iść na tę misję. Los jednak chciał inaczej, okrutnie kopiąc
mnie w tyłek i skazując na jego — Uchihę.
Od Autorki: Wiem, że od lutego minęło szmat czasu, ale tak wyszło. Przepraszam za tak wielką zwłokę. Ostatnio miałam przyjemność przebywać w szpitalu i wiecie co? Powiem Wam tyle, że trzeba jeździć do takich miejsc z pozytywnym nastawieniem, oczywiście nie licząc kateringu, bo to totalne zło i naprawdę to szkoła przetrwania z takim jedzeniem. ;----; Ale poznałam tam mnóstwo świetnych ludzi, za którymi już cholernie tęsknię. Tęsknię za graniem w karty, państwami i miastami, i wieloma innymi pierdołami. Kurczę, naprawdę było niesamowicie. Chociaż stres był najgorszy... Ale było, minęło i wszystko już w porządku (mam nadzieję!). Ale teraz ogólnie nie mam siły do życia, ani do szablonów, ani do pisania.
Dziękuję również wszystkim, którzy od czasu do czasu pisali co tam z moim zdrowiem, sytuacją itp. Dzięki za troskę. <3
Jeśli chodzi o rozdział, póki co za wiele się nie dzieje, ale od następnych rozdziałów akcja powoli nabierze tempa. ;)
Jeśli chodzi o rozdział, póki co za wiele się nie dzieje, ale od następnych rozdziałów akcja powoli nabierze tempa. ;)
Trzymajcie się miśki i zdrówka! :)
Witaj kochana!
OdpowiedzUsuńTroszku się nie słyszałyśmy, masz rację, minęło sporo czasu, jednak powroty są dobre. Nie wiedziałam, co się z Tobą działo przez ten cały czas i trochę mi głupio, że się nawet nie zainteresowałam. Czasu jednak nie da się cofnąć, dlatego teraz po prostu zapytam, czy wszystko w porządku?
Masz rację, w rozdziale praktycznie nic się nie działo, jednak czuję, że to taka cisza przed burzą.. co? :) No, możne nie zupełnie, bowiem poznajemy tajemniczą panią imieniem Inyoku... co to za suka? Wyjaśnij to, plz.
Skoro już jestem na jej temacie, to zastanowiło mnie, co taki Uchiha do niej ma? Czyżby pierwsza miłość? Trochę to tak wygląda, może się mylę. Tak czy siak... na pewno ma do niej dużo więcej pozytywnych uczuć, niż do Haruno, co dobitnie nam przez cały rozdział pokazywał.
Miałam ochotę wyrzucić lapka przez okno, rly ._.
Mam nadzieję, że na następny rozdział nie będę musiała tyle czekać, bo to nie jest fajne uczucie ;( O nie! Nie lubię tego.
Szablon piękny i skoro już jestem przy tym temacie, to jak z Twoim szablonowaniem/kreowaniem tych cudów CSS? Wiedz, że w tej kwestii masz we mnie w prawdziwą fankę i... prawdopodobnie przyszłą klientkę :) Na razie czekam na Twój powrót z tzw. urlopu oraz na tego bloga, na którego ewentualnie miałabym takowe zamówienie złożyć.
Pozostaje mi się pożegnać na długie miesiące, bowiem - znając Ciebie - zapewne nie usłyszymy się za miesiąc :( Wiedz, że mam na to cichą nadzieję i - jak zawsze - czekam z niecierpliwością i zapartym tchem :D
Serwus Sasame
Twoja wierna, Nanase.
PS. Ta piosenka jest świetna! ZNOWU SIĘ POPŁAKAŁAM T.T
Przerwy w moim przypadku są dobre, choć mam wrażenie, że zbyt się rozleniwiłam.
UsuńTeraz jest jak najbardziej wszystko w porządku (choć nie do końca xd).
Sasuke już miał przyjemność spotkać Inyoku w rozdziale pierwszym, ale to było dawno, więc może nie każdy pamięta. Powiem tyle, że jeśli chodzi o nią, to dobrze kombinujesz. :D
Z moim szablonowaniem wszystko w porządku, już niedługo otworzę kolejkę i będzie można u mnie cosik zamówić. :D Myślę, że na pandzi będę przyjmować zamówienia, ale ostrzegam, że nie będę się spieszyć z ich wykonywaniem, bo się rozleniwiłam (tak naprawdę zawsze byłam leniwa, ale ciiii).
Nadzieja matką głupich, reheheh (moja też, bo też mam zawsze nadzieję, że szybciej cosik napiszę, a tu taki ch...). (Y)
Piosenka cudowna <3 Mam jeszcze wiele w zanadrzu takich cudeniek, które powoli będą się tu pokazywać. :D
<3
Wkurzył mnie Sasuke. Wkurzyła mnie Sakura. I jak ich (nie) lubić?
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, za cholerę nie mam pojęcia, jak ty chcesz doprowadzić do tego, że między nimi coś się zadzieje, kiedy to Uchiha darzy Haruno takimi niepozytywnymi uczuciami. Poważnie, nie mam pojęcia jak, więc podziwiam cię, że w ogóle się tego podejmujesz. xD
Inyoku? Któż to? Zgodzę się z Nanase - również zajechało mi tu "starą miłością" lub jakimś przelotnym romansem. No brawa dla Nanase za to "co to za suka?". :')
Kurde balans. Kto jest tak silny, aby porwać Czwartego Raikage? Chyba, że to taki troll z twojej strony i kochany Raikage postanowił zabawić się w chowanego. To ciekawa perspektywa.
W rozdziale faktycznie się mało dzieje, ale też nie takie "nic", o jakim pisałaś mi ostatnio. :D Ale wynikło to pewnie z tego, że rozdział jest... krótki, jak na ciebie. ._. Poważnie, wydał mi się krótki. Nie wiem, czy rzeczywiście tak jest, czy to ja może tak szybko go pochłonęłam i nie zauważyłam, że jest - być może - dłuższy. Po prostu takie odniosłam wrażenie.
Szablon jest prześliczny, ale to już wiesz. :3
W skrócie: spodobało mi się, zaciekawiło mnie, choć rzeczywiście nie działo się za wiele. Zastanawiam się, jak potoczy się misja Sasuke i Sakury - ich stosunki pogorszą się czy może pójdą w lepszą stronę? ;> No i co z tym Raikage? ._.
Teraz tylko pozostaje trzymać kciuki, abyś następny rozdział napisała o wiele, wiele wcześniej! :D
Pozdrawiam, Sasami-Nieistniejko! Zdrowia i weny życzę. :3
Ja też nie mam pojęcia, PJONA! (a nie, jednak mam :v).
UsuńJak już pisałam wcześniej Inyoku pojawiła się już w rozdziale 1, ale więcej nie powiem. :D Chociaż domysły macie dobre. :D
Krótki jak na mnie? Really? No cóż, może uda mi się pobić rekord w następnym rozdziale, chociaż na to bym nie liczyła. XDD
A z Raikage... Kiedyś się dowiecie. :)
<3!
Drugi twój blog, który dzisiaj przeczytałam i znów mówie, bosko, kochana, oj bosko xd
OdpowiedzUsuńZaczyna się robic gorąco. Haha xd
Najlepesza była Sakura rano na kacu :3
Naruto jak widzę ułożył sobie życie, jest szczęśliwy co mnie ogromnie cieszy.
Niepokoją mnie te czarne charaktery. Pokonały Raikage O.o trzeba sie bać, a zwlaszcza o małą, lekkomyślna Sakure ;)
Mam nadzieje, ze w kolejnych rozdziałach dowiemy się o co chodzi z przepowiedniami i 'omamami' Sasuke...
Czekam z niecierpliwością!
Weny życzę :3
Naruto jest szczęśliwy, choć nie do końca... Wiadomo, przejął nawyki alkoholowe po Tsunade. XD
UsuńTaa, trzeba się o nią bać, ale może Sasuke, jako książę na białym rumaku uratuje pijaną damę. :D
Dziękuję! :3
Pochłonęłam.
OdpowiedzUsuńRozdziały niby długie, ale czytałam z takim zainteresowaniem, że jak się skończyło to aż jęknęłam z niezadowolenia. xD
Podoba mi się taka Sakura, zdecydowanie. <3 Pijaczka. Trochę nam się dziewczę stoczyło, ale przez to wydaje się być taka bardziej życiowa. Nieidealna. Jej relacje z Sasuke też zaczynają robić się coraz ciekawsze. Zresztą, podoba mi się całokształt tego opowiadania. :D Wszystkie postacie, ich relacje między sobą, opisy... Mavis się rozpływa. *utonęła w zachwytach*
Aj, aj, aj! A ja się rozpływam od nadmiaru komplementów. <3 Wyznam w sekrecie, że też lubię Sakurę pijaczkę. :3
UsuńSasame, Ty bucu. Żartujesz sobie ze mnie? XD Tyle czekania od lutego, a ja zrobiłam rozdział w 10 minut. XD Przecież to nawet ekonomiczne nie jest. XD Masz max miesiąc na napisanie kolejnej części, inaczej Cię uduszę. XD
OdpowiedzUsuńEj, chcę więcej momentów narracji Naruto! Tak, wiem. Zważając na sytuację, doczekam się jej za rok, ale i tak chcę. (Weź strzel jakieś NaruSaku ;-;).
Sytuacja poranka u Sasuke mnie zabiła. XD Ale to było takie prawdziwe, że nie śmiałabym stawać w obrobie Haruno. Pijane baby naprawdę potrafią być wstrętne.
Porwany Raikage? No, zmarszczyłam się. On serio jest nie do zagięcia, jak powiedział Kakasz, więc jak? NO JAK? XD
Hinata i jej bezpośrednie pytanie o rodzinę Saska. Ooo, głupia taka. Myślałam, że ją ktoś za to strzeli. :D
Sai. Nic się nie zmienił. Nadal wygląda jak pedzio. Rehehehh. XD
Rusz się z następną częścią! No kurna, w końcu zaczęła się akcja, a Ty chłostasz mnie po twarzy perfidnym końcem. ;-;
Weny Sasi, dużo weny. Bo bez niej nie ruszysz. Chyna zabiorę Ci tego tableta, żebyś nie miała co robić. XD
10 minut, rly? ;------------;
UsuńJA i NARUSAKU, no wiesz, Ty co? Może kiedyś. XDD Przez twoje 28WL mam pewien pomysł na NS, reheh. :3
Ej, tablet jest mój i nie zawaham się go nie oddać. XD
Prolog: Sasuke wraca do wioski i ocenia wszystko w swoim chamskim, gburowatym stylu - miodzio. Tego po nim oczekujemy! Większą uwagę zwróciłam jednak na Naruciaka (i tę butelkę po sake, szkoła Tsuny) - no, no, Hokage pełną parą. Powiem ci, że bardzo podoba mi się to, że mimo tego stanowiska tutaj nie jest tak, jak na większości blogów. Naruciak pozostał Naruciakiem, a nie zmienił się w jakiegoś poważnego bufona, a osobiście nie cierpię, gdy go z niego robią.
OdpowiedzUsuńNo i pytanie Saska o Sakurę! Lecę do następnego, bo skończyłaś w takim momencie, że gdybym nie miała przed sobą czterech rozdziałów, o pewnie bym udusiła :D
Rozdział 1: No i szok już na samym początku. Sakura poza wioską? Sakura nie jest tą samą Sakurą? I, kyrie elejson - moje ukochane NaruSaku (przyjaźn ukochana, znaczy) od jakiegoś czasu nie trzyma się razem? Jak to tak?! ;(
No, ale idąc dalej - Sasuke raczej powinien przyłożyć wyższą wagę do tego, by zostać ojcem. Nie, żeby coś, ale to zapewniłoby przetrwanie jego nazwiska, co nie? :D No i Sharingana, przy okazji.
,,Od kiedy ty myślisz" - to byłaby całkiem trafna riposta, ale paradoksalnie wypowiada ją Naruto... haha :D
Naruto taki kochany <3 I plus, ja też nienawidzę tych dziadków, serio!
Tajemnicza kobieta, którą spotkał Sasek, trochę mnie rozbawiła, a trochę zaintrygowała. To taka przepowiednia zdaje się, co? Trzeba mieć to na uwadze. *.* W każdym razie - potem pojawił się Lee <3 Lee, którego bardzo lubię, ale raczej w niewielkich ilościach :D
O, znowu pojawia się ten czworonóg ;o
Barmanka Sasame! <333 Ej, lubię tę postać przez samo jej imię :D
Co to za babsko? Konkurentka Sakury? Btw, niebieskie oczy i czarne włosy przypominają mi o czworonogu, chociaż to mogą być głupkowate domysły ;o I jaką ona ma przeszłość z Sasuke?
Shikamaru został porwany? Jeej, nie uśmiercaj mi go tylko, błagam ;< Nie, żebym nie współczuła też Choujiemu...
No i szukanie Sakury! Lecę na kolejny ;>
Największy plus rozdziałów to zdecydowanie NaruSasu <3 Bardzo się cieszę, że ich relacja wygląda bardzo podbnie, jak w mandze.
Rozdział2: Czy ty masz jakąś słabość do zagadkowych, trochę przerażających starców? haha :D
Jezz, Sasek ty chamie! Fakt, mogą dużo o sobie nie-wiedzieć, ale bez jaj - to Naruciak i Sakura nie odwrócili się od niego nawet wtedy, gdy postradał zmysły :D
,,Chyba na izbę wytrzeźwień" - padłam xd
Porwali też Ino? Czyżby ktoś potrzebował całej trójki Ino-Shika-Cho?
,,Ona naprawdę cię kochała"? Haalo, naprawdę się gubię :D Zastanawiam się, czy chodzi o Sakurę, tę czarną laskę z imieniem oznaczającym pożądanie, a może jeszcze ktoś inny? Hmm..
Pijana, podróżująca Sakura - tak bardzo jak Tsunade :D
Poważnie, te dziwne postaci, które spotyka Sasuke i te ostrzeżenia, zaczynają mnie przerażać.
Jezz, schlana Sakura haha :D Ale cieszę się, że przynajmniej w końcu ją znaleźli, no :P
Rozdział 3: Dialog Sakury z Sasuke i resztą - no, no. Generalnie fajnie, że wyzywa go od dupków, bo mu się należy, ale nie kumam dlaczego aż tak się zmieniła. Dlaczego wojna, czyżby, ją tak zmieniła? Bo jak mogą nie obchodzić jej kompani?
OdpowiedzUsuńSai klepiący Sakurę w tyłek - podejrzewam, że mój ulubiony moment rozdziału, choć jeszcze sporo przede mną, hahaha :D
Ciekawe, o czym rozmawiali? I dlaczego wybrała sobie właśnie Saia?
Swoją drogą - to powitanie Naruto i jej sprawiło, że cierpliwość zaczęła mi się wyczerpywać. Serio, Sakura mnie irytuje.
Chociaż zaraz potem, jak był tej jej fragment, złość trochę zelżała. Eh, jak miło, że to Naruto udało się, chociaż po części, do niej dotrzeć ;D No i właściwie zainteresowała mnie jej relacja z Doim xd
Jaa cie, NaruSaku moment <333 Uwielbiam! No i końcówka też całkiem, całkiem, nie powiem ;>
Rozdział 4:
I już na początek - rozmowa między Sasuke a Sakurą mega, ich riposty rzucane do siebie nawzajem jak najbardziej na plus :D
No i drużyna siódma <3 Sakurka, która ma wyraźne problemy z alkoholem - oznajmia Naruciakowi, że nie powinien pić :D
Wydaje mi się, że nie polubię Inyoku. Właściwie, ilekroś się pojawia, lubię ją tylko mniej i mnieej...
No i odwiedziny Sakury - która nie nadawała się już praktycznie do niczego - o trzeciej w nocy <3 Uwielbiam rozmowy pomiędzy nimi :D Rządzisz z tymi dialogami, Sasame :D Szczególnie pobudka Sakury i pretensje do Uchihy, hahaha leżałam na tym :D
Porwanie Raikage? Nie powiem, że się nie cieszę, bo wspólna misja SasuSaku oznacza same pozytywy ;>
Kolacja u Uzumakich też w porządku, te wszystkie niezręczne momenty i Hinata :D Nie przepadam za nią, ale w tym opowiadaniu cała rodzinka jest jakaś słodka :D
Kakashi i jego ,,w drogę dzieciaki" <333
Z wielkim opóźnieniem, ale wreszcie przeczytałam wszystko ładnie <333 Najpierw wzięłam się za blokowiska (które już kiedyś czytałam, swoją drogą! Jak miały tak góra z trzy rozdziały dopiero, hehe!) ale stwierdziłam, że zanim zostawię tam komentarz, poczekam cierpliwie na korektę wszystkich (btw, weź się za to!).
No i takim sposobem znalazłam się tutaj, na ai no noroi.
Sasame, ty wiesz, że ja cię uwielbiam <333 I jak jeszcze zobaczyłam tę konkretną dwójkę, o której jest blog, to pochłonęłam wszystko w godzinę! No, wyszło trochę długo i może nie będzie ci się chciało czytać, ale już krócej nie mogłam :D Poza tym, na bank jest chaotycznie, za co przepraszam. Strasznie się wciągnęłam, Sasame! Opowiadanie na poziomie i naprawdę podoba mi się relacja między Sasuke, a Sakurą. No i jak już na samym początku wspominałam - Naruto to Naruto, a nie jakiś błazenowaty bufon Hokage. Wielbię cię za to!
I niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Lepiej, żeby pojawił się jeszcze w sierpniu! <3
I co, ja mam Ci odpowiedzieć, co????? :v
UsuńSama nawet nie wiem. XD
Powiem tyle: aż poczerwieniałam, dziewczyno przez Ciebie, nie masz prawa mnie chwalić, nawet w 1/3 Ci do pięt nie dorastam w pisaniu. :>
<33333
Bardzo mi się podoba to opowiadanie, szczególnie ta dziwna relacja Sakury z Sasuke. Przyznam, że kiedy przyszła do niego kompletnie pijana, to byłam pewna, że dojdzie do czegoś więcej i to z inicjatywy Haruno, ale niestety ta kobieta olała sprawę i ucięła sobie drzemkę (czyżby Sasuke był aż tak nudny? xD). Nie ma co, trzeba czekać na kolejny rozdział i trzymać kciuki za Sakurę oraz Sasuke xD
OdpowiedzUsuńJak tam idzie?? Możemy jeszcze liczyć na ukazanie się rozdziałów kolejnych?
OdpowiedzUsuńAnna
Przepraszam, że po miesiącu, ale w końcu odpowiadam.
UsuńTak, ukażą się kolejne części, spokojnie. :)
Wiadomo kiedy pojawi się rozdział?? Zaglądam tu codziennie z nadzieją...
OdpowiedzUsuńAnna
Jeszcze nie wiadomo, powoli wracam do życia w blogsferze, spokojnie... ;) Planuję go jakoś na czerwiec, o ile się uda.
UsuńMiło wiedzieć, że ktoś tu jeszcze zagląda, serio. :) Postaram się dać z siebie wszystko, żeby dokończyć piąteczkę. :)
Byłoby super... Dzięki za odpowiedz :D
UsuńAnna