„Nie wolno się bać, strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoło. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic .Jestem tylko ja.” Frank Herbert — Diuna
~*~
Sakura
Zmęczona
ciągłym biegiem, przetarłam spocone czoło. Ukradkiem obserwowałam
pędzącego obok mnie Sasuke, który nawet nie zwracał uwagi na mój
wzrok. Od kiedy wyruszyliśmy na misję, nikt nie odezwał się ani
słowem. Kakashi prowadził, a tyły obstawiał Sai. Powoli zaczęłam
się irytować tą całą sytuacją. Niegdyś na misje chodziliśmy
wspólnie z Naruto, gdy to drużyna siódma istniała jeszcze w
całości. Brakowało mi tego pomarańczowego dresu i roześmianej
gęby. Niestety czas nieubłaganie leciał, dorośliśmy, a Uzumaki
objął teraz główny stołek w wiosce. Bez niego to już nie to
samo.
Odetchnęłam,
czując pewną monotonię biegu. Drzewa zlewały mi się ze sobą, w
tym tempie nie widziałam tylu szczegółów. Wyszłam z wprawy,
dawno nie byłam na misji. Od czasu do czasu trenowałam, aby do
końca się nie zapuścić i nie wyjść z formy. Trochę ucierpiała
na tym moja kondycja. Po za tym bez dawki alkoholu wariowałam.
Wykorzystałam
ten czas milczenia na przemyślenia. Potrzebowałam ułożyć sobie
wszystko w głowie: mój powrót, misję i... Sasuke. Nie powiem, że
byłam z siebie dumna, bo tak nie jest. Pijana wylądowałam w
mieszkaniu Uchihy, robiąc mu awanturę. Dawno nie czułam takiego
wstydu. Jednocześnie nie potrafiłam go przeprosić przez tę jego
całą gburowatość. Nie mogłam znieść towarzystwa bruneta, tak
bardzo mnie irytował. Paradoksalne, bo ja na niego od zawsze tak
oddziaływałam.
Spojrzałam
ponownie w stronę Sasuke i zobaczyłam czarny wzrok wbity we mnie.
Momentalnie się speszyłam. Nie wiedziałam czego Uchiha oczekiwał,
a tym bardziej nigdy nie zdołałam odkryć jego myśli. Był
człowiekiem zbyt zamkniętym w sobie, dla mnie nieosiągalnym.
Walczyliśmy na spojrzenia przez kilka dobrych sekund, następnie
Sasuke odwrócił głowę w innym kierunku. Zmarszczyłam czoło,
próbując skupić się na drodze.
Ostatnio
wszystko działo się w tak szybkim tempie, że aż nie nadążałam.
Wróciłam na stare śmieci, w dodatku pozwoliłam sobie na chwilę
słabości przy Uzumakim i tak po prostu uległam jego propozycji.
Ale cieszyłam się, bo to Naruto tyle zawdzięczałam. Byłam
szczęśliwa, ponieważ przyjął mnie z otwartymi ramionami —
uśmiechnięty oraz beztroski. Mój przyjaciel. Nie zdawałam sobie
nawet sprawy jak bardzo za nim tęskniłam. Uczucia upychałam na
samym dnie mojego serca, aby o nich nie pamiętać. Nie chciałam
ponownie zostać zraniona przez ludzi, na których mi zależało.
Zachowałam się niczym tchórz, uciekając przed samą sobą.
W lesie było
coraz ciemniej, a ja z każdą chwilą stawałam się mniej
skoncentrowana na biegu. Nie wyszło mi to na dobre. Gdy stanęłam
na śliskiej gałęzi, straciłam równowagę, noga omsknęła się z
drewna i z zawrotną siłą runęłam w dół. Z mojej krtani wydobył
się krzyk zdziwienia oraz zdezorientowania.
Jednak w porę
zostałam złapana.
— Sakura! —
warknął, patrząc na mnie nieprzychylnym okiem. — Co ty sobie
wyobrażasz?
Przestałam na
chwilę oddychać.
Wpatrywałam
się prosto w czarne tęczówki; zdałam sobie sprawę, że
wylądowałam w ramionach Sasuke. Moim ciałem wstrząsnął
niepohamowany prąd, a plecy zalały się gęsią skórką. Nie
potrafiłam odpowiedzieć na jego pytanie. Jako wyszkolony ninja
pozwoliłam sobie na karygodny błąd, dziecinny wręcz. Nie dziwiłam
się, że Uchiha aż tak się zdenerwował. Taka sytuacja w ogólnie
nie powinna mieć miejsca.
— Nie wiem —
odparłam skołowana.
Usłyszałam
westchnięcie, po czym odezwał się barytowy ton głosu:
— Zróbmy
postój — postanowił Kakashi, zabierając mnie z rąk Sasuke i
stawiając na ziemi. — Dobrze się czujesz, Sakura? Jadłaś coś?
— Tak,
wszystko w porządku. Muszę na chwilę odpocząć — wymamrotałam,
ocierając spocone czoło. Ten dzień nie zapowiadał się najlepiej.
— Mamy
półgodziny przerwy — orzekł Hatake, następnie zerknął na mnie
niepewnie — A ty odpocznij.
Skinęłam
głową w odpowiedzi i usadowiłam się pod najbliższym drzewem.
Wciągnęłam dużą dawkę powietrza do płuc. Nie wiedziałam, co
się ze mną działo. To absurdalne, że tak łatwo straciłam
równowagę. Moja kondycja chyba nie była jednak w najlepszym
stanie.
Spojrzałam w
górę i zobaczyłam Sasuke stojącego nade mną. Usta zwęził w
wąską linię, a ciemne oczy posyłały mi ostrzegawcze spojrzenie.
Nie odzywał się, tylko gromił mnie wzrokiem. Kompletnie nie
potrafiłam rozszyfrować tego faceta. Był dla mnie jedną, wielką
niewiadomą. Jednak w tym momencie postanowił mi uchylić rąbka
tajemnicy.
— Jesteś
pokraką. — Usłyszałam tuż nad sobą. Momentalnie uniosłam
ponownie wzrok do góry, następnie szybko odskoczyłam. Sasuke
pochylał się, mając usta przy mojej twarzy. Widocznie dokuczanie
mi przynosiło mu satysfakcję, gdyż po moim automatycznym odruchu
uniósł kąciki warg.
— Spieprzaj
— fuknęłam lekko zdezorientowana.
—
Najchętniej bym cię tutaj zostawił, ale Kakashi się nie zgodził
— powiedział, siadając tuż obok. Przez jego bliskość, poczułam
zapach mężczyzny.
Sasuke nie był
już chłopcem, którego pamiętałam za czasów drużyny siódmej,
jak i później — na wojnie. Bardzo zmienił się z wyglądu, jego
włosy dawno nie zostały przez kogoś przycięte, przez co opadały
mu na oczy. Rysy twarzy wyostrzyły się, postura stała się
bardziej umięśniona. Dłonie pokrywały liczne szramy i obtarcia,
które pozostały po licznych walkach. Jedynie te czarne tęczówki
były takie same jak kiedyś. I ten samotny tryb życia.
Przewróciłam
oczami. Dodatkowo Sasuke stał się kompletnym bucem, bardziej
aroganckim oraz mówił coraz więcej. Aż nie potrafiłam w to
uwierzyć.
— Jak to się
stało, że zaczęłaś pić? — zapytał niemal szeptem, a jego
głos na chwilę zadrżał. Czyżby wielki Uchiha bał się
wypowiedzieć to pytanie? Zmarszczyłam brwi, nie mogąc odgadnąć
intencji mężczyzny.
— Tak
wyszło. — Wzruszyłam ramionami. Nie był odpowiednią osobą do
słuchania takich zwierzeń. To były moje ukryte grzeszki, o których
nawet ja sama chciałam zapomnieć.
— Irytująca
— zarzucił tylko pod nosem. Na mnie to już nie robiło wrażenia.
Po prostu zignorowałam jego obecność i zaczerpnęłam świeżej
dawki powietrza do płuc. Nieco się przez to orzeźwiłam. Pomogło
mi to stanąć na równe nogi oraz dzięki temu zniknął stan
otępienia.
Kakashi skinął
na nas głową, poczłapałam w jego stronę. Za mną ruszył Sasuke.
Stanęliśmy obok siebie naprzeciwko senseia i Saia. Hatake zabrał
głos, patrząc na mnie:
— Powinniśmy
się tutaj rozdzielić. Jak wiecie, my musimy udać się do Suny,
natomiast Ty i Sasuke macie iść do Kumy. Mam nadzieję, że dacie
sobie radę we dwójkę. — Spojrzał na nas podejrzliwie, zapewne
łudził się, że po drodze się nawzajem nie wyrżniemy. —
Bądźcie ostrożni.
— Będziemy
— zapewnił Uchiha.
Zaczęła mnie
przerażać myśl, że zostanę z nim sam na sam. Nie chciałam tego.
Nie wiadomo ile potrwałaby ta misja, więc jest możliwość
spędzenia sporo czasu razem. Tylko ja i on... Cholera! Miałam teraz
ogromną ochotę wstąpić do jakiegoś pubu, jakiegokolwiek, byleby
się napić.
— Trzymajcie
się — powiedział Sai. — Do zobaczenia — dodał równocześnie
z Kakashim.
— Do
zobaczenia — zdążyłam jedynie cicho wydukać, a oni już
zniknęli. Poczułam chwilową pustkę, nie wiedziałam przez kilka
sekund, co z sobą poczynić.
Nagle
usłyszałam:
— Idziesz
czy będziesz stać jak ta kwoka?
Moja brew
automatycznie zaczęła drgać z irytacji. Ten gość działał mi na
nerwy samym swoim jestestwem. Najgorsze było to, że musieliśmy
oddychać tym samym powietrzem, w dodatku nie miałam innego wyjścia,
jak przebywać w jego towarzystwie.
Zirytowana
wskoczyłam na drzewo i podążyłam za Sasuke, nie odpowiadając na
jego zaczepkę. Zilustrował mnie tylko ciemnym spojrzeniem; na moje
szczęście już się nie odezwał.
Przez długi
czas naszej podróży nikt nie wypowiedział ani słowa. Pędziliśmy
w milczeniu. Może to i dobrze, przynajmniej nie dogryzaliśmy sobie
nawzajem. Przydatna była dla mnie ta chwila. Upajałam się nią,
koiła moje zmysły, dzięki temu skupiłam się na drodze. Myśli
stały się bezkresne, nie krążyły wokół innych spraw.
Już dawno
zapanował zmrok, przez co widoczność się ograniczyła. Przez moją
wcześniejszą gapowatość, starałam się być bardziej ostrożna.
Sasuke co chwilę zerkał na mnie i rzucał ostrzegawcze spojrzenia.
Chciał mieć mnie cały czas pod kontrolą, abym nie wywinęła
żadnego numeru. Nie miałam zamiaru sprawiać mu problemów,
zwłaszcza, że zbliżał się czas postoju. Musieliśmy odpocząć i
przespać się chociaż parę godzin.
W końcu
Uchiha zarządził przerwę, następnie zeskoczył z drzewa.
Podążyłam za nim, lądując zgrabnie na dwóch nogach.
— I co
teraz? — zapytałam, rozglądając się wokół. Oczywiście dzięki
nikłemu światłu księżyca dojrzałam tylko zarys pobliskich
drzew.
— Spotkamy
się tutaj za piętnaście minut. Ja pójdę po drewno, a ty skieruj
się na północ, około pięciu minut drogi stąd, gdzieś na
wschód, znajduje się strumyk. Uzupełnisz nasz zapas wody — rzekł
obojętnie. — Tylko się nie zgub. I bądź czujna — powiedział
przyciszonym głosem. — Kojarzę tę trasę — dodał pospiesznie,
widząc moją zdziwioną minę.
Skinęłam
głową w odpowiedzi i podreptałam wolno w wyznaczonym kierunku.
Poczułam chłód powietrza. Podczas biegu nie dawał mi się w
znaki, dlatego w tym momencie aż zadrżałam. Tak jak mówił
Sasuke, po kilku minutach przechadzki znalazłam potok, z którego
nalałam wody do bukłaków, następnie wrzuciłam tam kilka tabletek
na uzdatnienie cieczy do picia. Pochyliłam się bardziej nad taflą,
gdzie dojrzałam słabe, ciemne odbicie swojej twarzy. Przejechałam
palcem po powierzchni strumienia, wywołując zniekształcenie
zwierciadła. Szybkim ruchem ręki odświeżyłam buzię zimną wodą.
Potrzebowałam chwilowego ocucenia. Sprawnie się pozbierałam, aby
wrócić z powrotem.
W drodze
powrotnej towarzyszył mi szelest liści i gruchanie kilku ptaków.
Napawałam się tą nocną atmosferą, która wprowadzała mnie w
pewien trans. Chciałam chociaż na chwilę odpłynąć, poczuć się
swobodnie. Coraz bardziej pojmowałam, że potrzebowałam jakiegoś
zapłonu, małej iskierki, by zmienić swoje dotychczasowe życie.
Wiedziałam, że mój nałóg nie prowadził do niczego dobrego, ale
nie potrafiłam sobie z nim poradzić. Miałam nadzieję, że powrót
do wioski oraz ponowny udział w misjach postawią mnie na nogi.
Kiedy dotarłam
na wyznaczone miejsce, dojrzałam światło i siedzącego Sasuke przy
ognisku. Widocznie nie tylko mnie udzielił się ten wyjątkowy
nastrój, gdyż Uchiha siedział jak zahipnotyzowany. Mogłabym nawet
stwierdzić, że nie zauważył mojej obecności, ale wiedziałam, iż
było inaczej. W końcu to jeden z najlepiej wyszkolonych shinobi. Co
jak co, ale pochodził z potężnego klanu, a jego oczy widziały o
wiele więcej niż mi się wydawało.
Po chwili
rzucił mi przelotne spojrzenie, a ja usiadłam naprzeciwko niego.
— Czy to
rozsądne rozpalać ogień? — zadałam pytanie lekko drżącym
głosem. Nie wiedziałam, czy to to przez chłód panujący na dworze
się wzdrygnęłam, czy przez jego zimny wzrok, który zawiesił na
mnie, kiedy mówiłam.
— Noce są
chłodne, więc nie miałem innego wyjścia. — Westchnął
zrezygnowany. — Po za tym ustawiłem kilka prostych pułapek. W
razie czego, gdyby pojawił się jakiś nieproszony gość. Ale mimo
to nadal musimy zachować czujność.
Zamilkłam,
gdyż odpowiedź w tym momencie była zbędna. Całkowicie się z nim
zgadzałam. Chociaż w tej kwestii myśleliśmy podobnie. Sama
odczułam zimny powiew wiatru, dlatego wyciągnęłam z plecaka
narzutę, którą zarzuciłam na ramiona. Po chwili zaczęłam
odczuwać także ciepło bijące od ogniska. Potarłam dłonie o
siebie i uniosłam wzrok, nieświadomie odwzajemniając spojrzenie
Sasuke.
W tym momencie
zostałam zniewolona przez tę czerń, od której odbijała się
poświata pochodząca od płomieni. Uchiha zmarszczył brwi, gdy
zorientował się, że na niego patrzyłam. Wzruszyłam ramionami,
następnie wzięłam kilka łyków wody oraz otarłam usta. Musiałam
się czymś zająć, byleby tylko nie zerkać w jego stronę, choć
mój wzrok i tak powracał na Sasuke. Czasami miałam wrażenie, że
nie wyrosłam z tych uczuć, którymi niegdyś go darzyłam. Dobrze,
że to była tylko chwilowa myśl. Tę część uważałam za
zamkniętą. Na szczęście należała do przeszłości.
Po raz kolejny
popatrzyłam na niego. Nie potrafiłam odczytać żadnych emocji z
jego twarzy. Jak zwykle chował wszystko pod maską obojętności.
— Długo
jeszcze będziesz się tak gapić? — zapytał sarkastycznie, na co
ja zmarszczyłam brwi. A już przyzwyczaiłam się do tej przyjemnej
ciszy...
— Mógłbyś
się nie odzywać. Było wtedy o stokroć lepiej — warknęłam,
odwracając wzrok.
— Od kiedy
jesteś taka wyszczekana?
— Od kiedy
jesteś taki wkurwiający?
Usłyszałam
cichy chichot, jakby trochę udawany. Wykrzywiłam twarz w grymasie,
takiej reakcji to ja się nie spodziewałam.
—
Balansujesz na krawędzi, Sakura — wyszeptał, a w jego oczach
zobaczyłam nieznany mi blask.
— Coś
sugerujesz? — zapytałam nieco zdezorientowana. Wstrzymałam na
chwilę oddech, oczekując odpowiedzi. Niestety Sasuke zignorował
moje pytanie.
— Nie
rozumiem, dlaczego tak się stoczyłaś. Przyznaję, że nie mogę
tego pojąć. W porównaniu do mnie i Naruto miałaś wszystko. I z
tego wszystkiego zrezygnowałaś.
Przełknęłam
ślinę, spoglądając na swoje dłonie. Nie lubiłam nocy. Była to
okropna pora, kiedy ludzie zrzucali wszystkie swoje przybrane
osobowości i twarze. Aura sprzyjała tajemnicom, które chciały
wyrwać się z zakamarków duszy. A je chciałam zachować dla
siebie, jak najgłębiej, z daleka od innych ludzi, w tym Sasuke.
Ciemność, jaka spowiła świat z pewnością nie została moim
sprzymierzeńcem, ale dzielnie walczyłam z pragnieniem zwierzeń.
— Nie musisz
rozumieć — szepnęłam, opatulając się bardziej płaszczem. —
Nie wszystko da się pojąć. Taka była moja decyzja. Ja również
nie rozumiałam wielu twoich wyborów, a nie dociekam już dlaczego i
po co. Wszystko się zmieniło, Sasuke. My również. I jak już
mówiłam, ciągle są rzeczy, których nigdy pojmować nie będziemy.
Po moich
słowach zamilkliśmy, jakby bojąc się zmieść ten intymny
nastrój. Za bardzo patrzyliśmy w przeszłość. Żadne z nas nie
potrafiło uciec od jej sideł. Splątaliśmy się, nie wiedząc jak
znaleźć wyjście z tego błędnego koła. W końcu to co kiedyś
się wydarzyło, odbiło się na nas samych.
Wzięłam
głęboki wdech i zerknęłam na niebo pokryte milionami migoczących
drobinek. Widok nocnego nieboskłonu uspokajał mnie oraz przywodził
o wspomnienia z różnych misji, które spędzaliśmy razem w
drużynie siódmej. Byliśmy wtedy tak beztroscy, nieświadomi
zagrożeń. Niestety to również należało do przeszłości. Ale
mimo tego dzięki temu co przeżyliśmy, staliśmy się tymi, którymi
dzisiaj jesteśmy.
Ogarniało
mnie zmęczenie, powieki wydawały mi się coraz cięższe. Miałam
ochotę usnąć i obudzić się gdzieś w ciepłym oraz ładnym
miejscu. Niestety rzeczywistość była brutalna, musiałam znosić
miłe towarzystwo
mojego kompana. A jeszcze kilka lat temu cieszyłabym się, gdybym
mogła spędzić choć trochę czasu z nim sam na sam. Zabawne.
— Idź spać.
— Usłyszałam cichy, spokojny głos. — Ja zostanę na warcie.
Później cię obudzę na twoją zmianę.
Uśmiechnęłam
się w podzięce, akurat byłam mu teraz bardzo wdzięczna. Naprawdę
czułam, że długo tak nie wytrzymałabym. Sięgnęłam po plecak, z
którego wyciągnęłam śpiwór. Weszłam w niego i położyłam
się, tak aby choć trochę czuć ciepło bijące od ogniska, ale na
tyle daleko, by zachować ostrożność.
Pomyślałam o
jutrzejszym dniu oraz o przeciwnościach, którym będziemy musieli
stawić czoła. Ta misja z pewnością nie należała do
najłatwiejszych. Chciałabym mieć ją już za sobą i wrócić do
wioski; spędzić trochę czasu z dawnymi przyjaciółmi, odnowić
więzi. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo za nimi
tęskniłam, szczególnie za Uzumakim. Chociaż brakowało mi jego
dziecięcej głupoty, to mimo wszystko nadal dla mnie był tym samym
Naruto, który biegał rozwrzeszczany po całej wiosce w
pomarańczowym dresie. Na to wspomnienie, aż się uśmiechnęłam.
Zmęczona podróżą, szybko usunęłam, myśląc o dzieciństwie.
Ile bym dała, aby choć raz jeszcze powrócić do tych czasów...
Obudziło mnie
mocne szarpnięcie za ramię. Usłyszałam stek wyzwisk w moją
stronę. Nie spodziewałam się, że Sasuke zrobi mi taką miłą
pobudkę. Rozespana przetarłam oczy i rzuciłam mu rozzłoszczone
spojrzenie. Temu panu przydałaby się lekcja taktu.
— Wstawaj,
teraz ty masz wartę. — Nie wiedziałam, czy to z zimna, czy z
chłodu głosu Uchihy przeszły po moich plecach ciarki. W odpowiedzi
syknęłam tylko coś pod nosem, a on zmierzył mnie wzrokiem,
następnie udał się spać.
Rozejrzałam
się wokół: ognisko już lekko przygasło, a księżyc co jakiś
czas wyłaniał się zza chmur i oświetlał otoczenie, ukazując
ponurość lasu. Uważnie obserwując okolicę, poczłapałam pod
najbliższe drzewo i usiadłam przy konarze. Nagle uderzył we mnie
lodowaty podmuch wiatru, więc szczelniej opatuliłam się płaszczem.
Ostatnio noce bywały naprawdę chłodne, musieliśmy się na to
dobrze przygotować.
Liście oraz
gałęzie szumiały, grając cichą melodię nocy. Błogie uczucie
spokoju wypełniło mnie od środka, potrzebowałam tej chwili —
pomiędzy życiem a jawą. Surrealistyczne wizje gąszczu
rozlegającego się przede mną stanęły mi przed oczami. Strach nie
opanował mojej osoby, wręcz przeciwnie, poczułam coś na rodzaj
fascynacji marą. To mrok skutecznie rzucał czar, wprowadzając w
trans.
Męczyły mnie
myśli o Sasuke i jego powrocie do wioski. Żyłam w przekonaniu, że
to raczej ostatnia osoba, która tak chętnie się tam zjawi. Ten
człowiek się na to zdobył, to jest właśnie najbardziej
zaskakujące.
Nie byłam
pewna tego, co przyniosą kolejne dni spędzone z Uchihą. Miałam
nadzieję, jak najszybciej ukończyć tę misję. Niestety chyba
zostałam skazana na dłuższy pobyt poza wioską. Nic nie
zapowiadało się na to, iż skończymy to szybko. Trzeba zacisnąć
zęby i jakoś przetrwać.
Siedziałam
pod drzewem, rozmyślając oraz od czasu do czasu spoglądałam na
śpiącego w ciemnościach Sasuke. Z tej odległości dostrzegałam
ledwie zarysy jego postaci, a światło księżyca rzucało cień na
smukłą twarz mężczyzny. Bardzo się zmienił, od kiedy widziałam
go ostatni raz. Nadal zadziwiała mnie ta surowa, a jednocześnie
powabna uroda. Perfekcyjne kości policzkowe, widocznie zarysowana
szczęka, ciemne tęczówki skryte teraz pod powiekami. Ideał dla
wielu kobiet. Lecz Uchiha był nieosiągalny, poza zasięgiem ręki.
Nie interesowały go miłości oraz romanse. Tylko czy aby na pewno?
Nie miałam pojęcia co się działo w jego życiu przez ostatnie
kilka lat. Tak naprawdę nie wiedziałam o nim nic. Sasuke stał się
dla mnie tajemnicą, której nie potrafiłam odkryć, dlatego bardzo
denerwował moją osobę. Nie wliczałam w to jego irytującego
zachowania, bo niekiedy sam sobie grabił.
Po kilku
godzinach robiło się coraz bardziej widno. Powoli świtało, a
słońce nieśmiało wychylało się zza horyzontu. Drzewa wyszły z
mroku, całą okolicę zalała jasna poświata. Rozkoszowałam się
świeżym powietrzem wciąganym do płuc. Wraz ze świergotem
pierwszych ptaków wstał mój rozespany towarzysz. Spojrzał na mnie
zmatowiałymi tęczówkami, po czym zwinął swój śpiwór. Bez
słowa podszedł do wygasłego ogniska, następnie przycupnął i
wyciągnął z plecaka prowiant. Postanowiłam do niego dołączyć,
potrzebowaliśmy sił na dalszą drogę. W milczeniu skonsumowaliśmy,
a później spakowaliśmy wszystkie rzeczy. Czas nas naglił, dlatego
musieliśmy wyruszyć o świecie, po zregenerowaniu sił.
Wiedziałam,
że podróż nie będzie łatwa w żadnym stopniu, szczególnie dla
mnie. Miałam dość sporą przerwę od regularnych treningów, przez
co ucierpiała moja kondycja; starałam się jednak z całych sił i
nie pokazywałam zmęczenia. Mimo to zauważyłam, jak kilka razy
Sasuke sprawdzał, czy nadążałam za nim. Wtedy zaciskał szczęki,
aby później delikatnie je rozluźnić; unosił po tym kąciki ust.
Dostrzegał moją determinację — w pewien sposób podniosłam się
na duchu dzięki temu.
— Czy wiesz
coś więcej o tych porwaniach z Suny? — zapytałam zaciekawiona,
wyrywając towarzysza z transu.
— Tylko
tyle, co ty — odpowiedział zdawkowo.
Nie byłam
usatysfakcjonowana jego wypowiedzą.
— Czy to nie
dziwnie...? — Mój głos delikatnie zadrżał.
— Co jest
dziwne? — Usłyszałam zachrypnięty baryton. Od Sasuke aż biła
pewność siebie.
— To, że
tak łatwo porwali Raikage, przecież... — urwałam, po to, aby
wziąć głęboki wdech — Piąty jest naprawdę silny.
Zerknął na
mnie przez ramię, a w jego ciemnych oczach dostrzegłam odbity blask
słońca.
— To znaczy,
że mamy naprawdę silnego przeciwnika, Sakura.
— Tyle to ja
też wiem — wysyczałam przez zęby, marszcząc brwi. Co ten idiota
sobie myślał? Że nie potrafiłam wyciągnąć takich wniosków?
Uchiha głośno
westchnął, następnie tylko skwitował:
— Nadal
irytująca.
— Gbur.
Po tej
wymianie zdań, nie odezwaliśmy się więcej. Denerwowało mnie jego
aroganckie podejście do wszystkiego. Nasz pan i władca z
szanowanego rodu myślał, że sama jego obecność powinna czynić
tę sytuację wyjątkową. Ale niestety tak nie było. I nie miałam
zamiaru mu w żaden sposób ulec.
Zaciągnęłam
się powietrzem, lecz odór jaki doszedł do nozdrzy, sprawił, iż
zasłoniłam usta. Poczułam potrzebę szybkiego zwrócenia pokarmu,
więc przystanęłam na jednej z gałęzi oraz przytrzymując włosy,
oddałam ostatni posiłek. Smak kwasu żołądkowego wypełnił moje
usta, przez co skrzywiłam się z niesmakiem. Nigdy tego nie lubiłam,
ale jakiś czas temu zdarzało mi się to dosyć często przez
zatrucia alkoholowe.
Sasuke
przystanął tuż obok. Na jego twarzy dojrzałam dość spory grymas
niezadowolenia.
— Nic ci nie
jest? — zapytał zdenerwowany. — Czuję coś dziwnego.
Pokręciłam
przecząco głową. Potrzebowałam chwili, by skupić myśli i móc
się odezwać. Ten zapach przypominał woń zgnilizny. Trudno mi było
jednoznacznie określić, czego on był wynikiem. Nie podobało mi
się to w żadnym stopniu: i ten fetor, i ta sytuacja.
Uchiha uważnie
lustrował moją twarz, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół.
Po chwili odwrócił wzrok oraz popatrzył gdzieś w dal pustym,
nieobecnym spojrzeniem. Później przyszedł kolejny powiew wiatru,
lecz tym razem nie naszło mnie na wymioty.
— Domyślasz
się może, co tak... śmierdzi? — Jego głos wyrwał mnie ze stanu
otępienia.
— Nie mam
pojęcia — odpowiedziałam półszeptem, jakbym bała się
wypowiedzieć to na głos. Poniekąd wstydziłam się własnej
bezradności.
— Już w
porządku?
— Tak,
możemy ruszać dalej — wymamrotałam, po czym przepłukałam usta
wodą.
— Musimy być
tylko bardziej ostrożni — skwitował Sasuke, a ja przytaknęłam.
Doskonale wiedziałam, że trzeba uważać. — Znajdziemy przy
okazji jakieś miejsce do postoju.
Wznowiliśmy
bieg, lecz wędrowaliśmy znacznie wolniej. Mój towarzysz włączył
Sharingana i uważnie kontrolował okolicę. Wzmożyliśmy naszą
czujność, aby nic nas nie zaskoczyło. Nie mogliśmy sobie pozwolić
na jakikolwiek błąd. To by mogło zaważyć nie tylko na naszej
misji, ale też na życiu. A póki co, mieliśmy jedynie sprawdzić
okoliczności porwania Raikage i innych.
W pewnej
chwili Uchiha się zatrzymał na skarpie. Przystanęłam tuż obok
niego z pytającym wyrazem twarzy. Sekundę później spojrzałam
przed siebie. Krajobraz nieco się zmienił: dojrzeliśmy kilka
skalnych gór, które skryte zostały za gęstymi chmurami. Szczyty
wydawały mi się obskurne, przytłaczały swoją nagością oraz
bladą, trupią barwą. Wszelaka zieleń powoli zanikała, jedynie
obdarte z kory oraz igieł sosny o zgniłozielonym kolorze
urozmaicały widowisko. Powoli wkraczaliśmy na teren Kumogakure.
Tu powietrze
było nieco świeższe, więc zachłannie się nim zachłysnęłam.
Dawka zimnego powiewu dobrze mi zrobiła, wypełniła dogłębnie
moje płuca, a uczucie błogości przepełniło nawet najmniejsze
skrawki ciała. Sasuke uraczył mnie chwilowym, ale łapczywym
spojrzeniem. Nie potrafiłam rozgryźć skubańca. Raz unosił się
dumą, a innym razem nie wyczytywałam z jego ruchów niczego
specjalnego, jakby gasił wszystkie emocje.
Nagle jego
głos wyrwał mnie z zadumy, w jaką wpadłam.
— Na dnie
tej skarpy jest jaskinia, odpocznijmy w niej.
Nie miałam
nic przeciwko. Sasuke uznał moje milczenie za pozwolenie. Obydwoje
zgromadziliśmy chakrę w stopach, aby nasza przyczepność
zwiększyła się oraz zbiegliśmy w dół. Na samym końcu zbocza
dojrzałam średniej wielkości szczelinę. Po kilku minutach
dotarliśmy na miejsce, następnie do niej wchodząc.
W środku
roznosił się specyficzny zapach; z początku przeszkadzały w
przemieszczaniu ociekające z sufitu liczne stalaktyty, jednak im
bardziej w głąb, tym coraz mniej ich występowało. Jaskinia nie
była co prawda szeroka, ale za to miałam wrażenie, że ciągnęła
się w nieskończoność. W dodatku panująca ciemność mocno
zdekocentrowała moją osobę, na całe szczęście, że Sasuke użył
swoich płomieni, aby choć trochę oświetlić nam drogę. Dzięki
temu nie przepadałam przez żadne kamienie.
Jednak jest
coś, co mnie niepokoiło. Dziwne uczucie w podbrzuszu nie dawało mi
spokoju. Jakby ściskało w jelitach, kręciło i wywlekało na drugą
stronę. Przeżerało od środka każdą tkankę. Z doświadczenia
wiedziałam, że intuicja nigdy nie zwodziła.
—
Tutaj się zatrzymamy — stwierdził Sasuke, przystając w miejscu,
gdzie nie było żadnych odłamków skalnych, więc spokojnie
moglibyśmy usiąść.
Przycupnęłam
tuż obok niego. Musiałam chwilę odpocząć, gdyż lekko szumiało
mi w głowie. Zastanawiałam się, czy przypadkiem się czymś nie
zatrułam, bo w końcu nie czułam się najlepiej. W dodatku nie
opuszczało mnie jakieś dziwne przeczucie. I ten specyficzny zapach,
który tutaj wydawał się niby delikatnie przytłumiony, ale jakby
ostrzejszy.
Coś jednak
tknęło mnie, aby wstać oraz podążyć w głąb jaskini. Przed tym
jednak odebrałam od kompana pochodnię, musiałam jakoś oświetlić
sobie drogę. Prowadzona instynktownie, poruszałam się
mechanicznie, w pewnym sensie mnie kusiło albo przyciągało. Nie potrafiłam
się temu oprzeć.
Z każdym
kolejnym krokiem odczuwałam coraz bardziej nieprzyjemny swąd.
Drażnił on moje płuca i wywoływał bulgotanie w żołądku, ale
dzielnie się trzymałam. Nie mogłam dać się ponieść swoim
słabościom. Szłam tak dobrych parę minut, gdy usłyszałam za
sobą kroki w oddali. To zniecierpliwiony Sasuke postanowił iść w
moje ślady.
Z każdym
kolejnym oddechem czułam się coraz gorzej. Nie tylko fizycznie, ale
też psychicznie. Nie potrafiłam nawet nad tym zapanować.
Przeczuwałam, że byłam coraz bliżej nieokreślonego celu.
Aż w końcu
znalazłam się na skarpie, gdzie przede mną znajdowała się
wielka, ciemna przestrzeń. Po chwili poczułam tuż obok obecność
Uchihy, który zeskoczył w dół. Zapalał każdą napotkaną
pochodnię.
Zrobiłam krok
w przód i nie wyczułam podłoża. Pozwoliłam swojemu ciału
swobodnie opaść w dół. Moment później wylądowałam miękko na
nogach. Jednak z moją równowagą nie było tak źle, jak myślałam.
Niestety tutaj zapach się nasilił, przez co ponownie naszło mnie
na wymioty, które powstrzymałam. Dzięki zwiększeniu natężenia
światła mogłam dostrzec dużo więcej niż z góry. Ale to, co
zobaczyłam kompletnie mnie zszokowało.
~*~
Sasuke
Zapach w tym
miejscu był nie do zniesienia, dodatkowo ból głowy irytował moją
osobę. Czułem się całkowicie rozdrażniony.
Gdy ostatni
raz użyłem Katonu,
aby zapalić pochodnię, rozejrzałem się po grocie. Na sam widok,
aż mną wstrząsnęło. Nie spodziewałem się, że trafimy na takie
miejsce. Wyglądało nieco podobnie do jednej z kryjówek Orochimaru.
Po mojej
prawej stronie znajdowało się jakby wzniesienie, na którym stało
już zjedzone przez korniki biurko. Obok leżały niedopalone zwoje,
które ledwo przeżyły walkę z ogniem. Za nimi stały półki z
różnymi starymi księgami, które zapewne były w opłakanym
stanie. Obok nich zauważyłem kilka słoików z niezidentyfikowaną
cieczą.
Natomiast to
co znajdowało się po lewej, przerosło moje najśmielsze
oczekiwania.
Trzy wielkie
szklane tuby, wyglądające na duże probówki, stały wypełnione
jakimś płynem. W nich dojrzałem dziwne stwory, ni to podobne do
ludzi, które w większości nie rozwinęły się do odpowiedniego
stanu. Jednemu to nawet brakowało kończyn. Skrzywiłem się na ten
widok. Fakt, widziałem wiele w bazie u Orochimaru, ale on chyba nie
prowadził aż takich eksperymentów. Swoją drogą, w tamtym czasie
kompletnie mnie to nie interesowało, liczyła się tylko zemsta.
Znajdowała
się też tam cała ściana regałów ze słoikami, w których
dostrzegłem ludzkie organy.
Dalej
zobaczyłem dwa ciała, które już dawno pogniły, widać było same
kości. Znajdowały się one w samym rogu tego pomieszczenia.
W oddali,
naprzeciwko, zauważyłem zdezorientowaną Sakurę, która obiema
dłońmi zasłaniała usta. Jej wzrok był zdezorientowany i błądził
po całej jaskini. Widziałem, że kompletnie nie spodziewała się
takiego widoku. Zacząłem iść w jej kierunku powolnym krokiem, po
chwili przystanąłem obok niej.
— Sakura —
zacząłem. — Weź się w garść — powiedziałem chłodno.
Zielone tęczówki zawiesiły się na mojej twarzy. Dłonie kobiety
powędrowały na ramiona.
— Znasz to
miejsce, Sasuke? — zapytała lekko niepewnie. Zacisnęła palce,
wbijając paznokcie w skórę. Zadawała sobie ból. — Chciałabym
się obudzić.
— Nie znam
tego miejsca. Jestem tutaj pierwszy raz — zapewniłem ją. — I
nie śpisz. Wszystko dzieje się na jawie. Weź się w garść, w
życiu widziałaś o wiele więcej niż to.
Przełknęła
głośno ślinę, po czym wypuściła ze świstem powietrze z ust.
— Masz
rację. Świruję. — Otrzepała swoją tunikę, po czym rozejrzała
się wokół. — To co robimy? Przecież nie możemy tego tak
zostawić. Coraz bardziej nie podoba mi się ta sytuacja.
— Mnie też.
Jestem za tym, żeby póki co zabezpieczyć wstępnie to miejsce i
dowiedzieć się kilku rzeczy w Kumogakure. Na razie nie będziemy
zdradzać istnienia tej jaskini.
Sakurze chyba
nie spodobała się moja odpowiedź, gdyż zmarszczyła nos z
niezadowolenia. Przycupnęła z jednej nogi na drugą.
— Sasuke,
czy ty oszalałeś? Mamy nie mówić nic o istnieniu tego miejsca?
Nie daj Boże ktoś tu się przypałęta! I wtedy dopiero możemy
mieć problem! Albo jeśli to jedna z kryjówek naszego wroga, to co
wtedy? Jeśli nikt nie będzie tego kontrolował, to może wróg nam
się prześlizgnie pomiędzy palcami! Pomyślałeś o tym? Pewnie
nie! — warczała zła. — Sasuke — mruknęła. — Tu ktoś
prowadził eksperymenty na ludziach. Nie wiemy nawet w jakim czasie
dokładnie. Ktoś musi to zbadać, to też może być jakiś trop. Z
tym nie ma żartów.
— Sakura —
fuknąłem zły, gdyż przez cały swój monolog nie dała mi ta
irytująca pijaczka dojść do słowa. — Dobrze zdaję sobie z tego
sprawę. Tylko też, jeśli obstawimy ten teren, wróg to może
wyczuć i już nie będzie działał tak pewnie, jak do tej pory.
Mamy do czynienia z kimś naprawdę silnym oraz na pewno nie głupim.
Póki co wyruszamy dalej i nikomu nie wspominamy o istnieniu tego
miejsca. Zrozumiałaś? — przekazałem jej to szorstko.
Haruno
wymruczała niechętnie pod nosem, pokazując swoją złość.
Usłyszałem coś w stylu „Zrozumiałam, gburze pierdolony”, ale
nie będąc do końca pewnym, nie odpowiedziałem na zaczepkę.
Sakura chyba też sama nie chciała się dłużej kłócić ze
względu na swój stan fizyczny. Co chwila zatykała usta i
przecierała spocone czoło. Wyjście na świeże powietrze obojgu
zrobiłoby nam dobrze.
Zająłem się
wstępnym zabezpieczeniem jaskini, tworząc kilka pieczęci, w razie
gdyby pojawił się tutaj jakiś gość.
Ogień z
pochodni już się wypalił, więc zostawiliśmy za sobą ciemność.
Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, od razu poczułem się lepiej. To samo
chyba mogłem powiedzieć o Sakurze, która wdychała głośno
powietrze. Dobrze, że zaczął wiać lekki wiaterek, który
przyniósł rześki powiew.
— Daj mi
chwilę — powiedziała dziewczyna. Wzięła do ręki bukłak, po
czym wylała sobie trochę wody na dłoń i opłukała twarz,
następnie wytarła ją. — Już, możemy wyruszać.
W odpowiedzi
skinąłem głową. Ruszyłem do biegu, a za mną podążyła Sakura.
Co chwilę spoglądałem za siebie, aby upewnić się, czy Haruno nic
nie jest. Tylko tego by mi brakowało, aby zemdlała w trakcie
podróży. Dziewczyna posyłała mi tylko groźnie spojrzenia,
mówiące, że była podirytowana moją przezornością; a ja
kompletnie to zignorowałem. Następnie skupiłem się na drodze, nie
chciałem stracić orientacji w terenie. Gdybyśmy zabłądzili,
mogłoby to się źle dla nas skończyć. Cały czas więc
kontrolowałem okolicę.
Kiedy w końcu
dotarliśmy na miejsce odetchnąłem z pewną ulgą. Przekroczyliśmy
granicę wioski, wylegitymowani przez straż graniczną. Właściwie
to była tylko kwestia formalna, gdyż dostali powiadomienie o naszym
przybyciu w najbliższym czasie.
Kumogakure
odznaczało się sporymi górami skalnymi, spowitymi mgłą. Raczej
przez cały rok panowała tutaj taka pogoda, lekko przygnębiająca.
I to specyficzne, wilgotne powietrze, które aż niekiedy kuło w
płuca. W głównym punkcie wioski znajdowała się wielka, niebieska
siedziba Raikage. Tam właśnie zmierzaliśmy.
Rzuciłem
jeszcze szybko okiem na Sakurę, ale wyglądała już o niebo lepiej.
Policzki jej się przyrumieniły, a z ust wychodziła para przy
każdym wydechu. Oczy nabrały blasku — nie potrafiłem przez dobrą
sekundę stracić wzroku z twarzy dziewczyny. Niestety zostałem na
tym przyłapany, Haruno zmarszczyła brwi w dezaprobacie, lecz nie
odezwała się ani słowem. W milczeniu dotarliśmy do naszego celu.
Budynek z
bliska jeszcze bardziej wydawał się potężniejszy. Weszliśmy do
środka przez drewniane drzwi, a stara podłoga skrzypiała pod
naciskiem stóp. W głównym holu stało biurko, zza którego
spoglądała na nas sekretarka Raikage. Obok stało dwóch członków
ANBU, nawet nie drgnęli, gdy znaleźliśmy się w pomieszczeniu.
Jeden z nich posiadał maskę tygrysa, a drugi — lisa.
— Dzień
dobry — zaczęła spięta Sakura, podchodząc do kobiety —
Jesteśmy z Konohy, z polecenia szóstego Hokage.
Brunetka
spojrzała na nią wymownie swoimi zielonymi oczami, poprawiając
grube okulary.
— Sakura
Haruno i Sasuke Uchiha, jak mniemam?
— Zgadza się
— odpowiedziała moja towarzyszka.
— Piąty
Raikage już na was czeka w swoim gabinecie. Na prawo po schodach,
czwarte piętro, ostatnie drzwi na korytarzu.
— Dziękuję
bardzo — Sakura ukłoniła się delikatnie i równo ze mną
popędziła w wyznaczonym kierunku.
Gdy
znaleźliśmy się przed odpowiednimi drzwiami, wystąpiłem na przód
oraz zapukałem. Usłyszałem donośne „wejść”, po czym
pociągnąłem za klamkę. Za ogromnym biurkiem przesiadywał Darui,
mierzwiąc swoje białe jak śnieg włosy, które dość mocno
kontrastowały z jego ciemną cerą. Łypnął na nas tylko spod
czupryny, a my niepewnie weszliśmy do środka.
Gabinet był
skromnie urządzony, w jasnych, pastelowych barwach. Chyba przeszedł
remont dosyć niedawno, gdyż w powietrzu unosił się jeszcze zapach
farby.
— Witajcie —
chrząkał Raikage. — Cieszę się, że Naruto was wysłał. Mam
nadzieję, że dowiecie się o wiele więcej niż my.
— To znaczy?
— zapytała szybko Sakura, marszcząc różowe brwi.
— Niewiele
wiemy o zaginięciu Czwartego. — Darui głośno westchnął. —
Porywacz nie zostawił po sobie żadnych śladów w jego mieszkaniu.
Po za tym wszystko najprawdopodobniej działo się pod osłoną nocy.
Nie wiemy tylko jak ten przybysz wdarł się do naszej wioski i nikt
tego nie zauważył.
Haruno
zagryzła wargi, najwyraźniej głęboko nad czymś myśląc.
— Czyli
jesteśmy w dupie — skomentowałem po cichu pod nosem, ale chyba
reszta to usłyszała.
— Sasuke! —
wycharkała oburzona dziewczyna.
— Masz
rację, Uchiha, jesteśmy w dupie — potwierdził moje zdanie Piąty.
— Czy możemy
przeszukać mieszkanie Czwartego Raikage? — zapytała Sakura.
Darui wypuścił
ze świstem powietrze z ust, zastanawiając się jakiej udzielić
odpowiedzi.
— Możecie.
Tylko jest szansa, że natkniecie się na Killera B, który przesiaduje w jego
mieszkaniu. Biedaczek nie potrafi sobie wybaczyć, iż nic nie jest w
stanie zrobić.
— W
porządku. Jeśli tylko coś znajdziemy, poinformujemy Szanownego —
odparła Haruno.
— W takim
razie możecie przystąpić do działania. Mieszkanie Raikage
znajduje się na południu wioski, cały teren jest pilnowany przez
ANBU, więc na pewno go z łatwością dostrzeżecie. Poślę z wami
Samui, spotkacie ją przed budynkiem — mówiąc to wysłał ptaka z
listem. — Widzimy się, jak tylko się czegoś dowiecie. Możecie
już iść.
Pożegnaliśmy
się z Czcigodnym skinieniem głowy i wyszliśmy z gabinetu, kierując
się na schody. Po minucie staliśmy na zewnątrz, gdzie przywitała
nas Samui.
— Miło
widzieć przybyszów z Konohy — powiedziała oschłym tonem.
Musiałem
przyznać, że była naprawdę ładna, choć z urody i wyrazu twarzy
wydawała się nieco chłodna. Samo jej imię oznaczało „zimno”.
Kilka blond kosmyków opadało jej na czoło w postaci prostej
grzywki, resztę włosów miała krótko przyciętych. Niebieskie
oczy ciekawie wyglądały na tle bardzo bladej skóry. Dodatkowo
założyła na siebie szarą tunikę z białym paskiem owiniętym pod
biustem i czerwonymi ochraniaczami na przedramię, również
spódniczkę, która sięgała jej nieco przed kolana, z dość
sporym dekoltem wyszytym czarną siateczką. Nie powiem, biust miała
całkiem okazały i było co eksponować, nie tak jak Sakura. Haruno
niestety nie została w tym miejscu hojnie obdarzona przez naturę.
— Zaprowadzę
was na miejsce i wejdę z wami do środka, jednak nie będę tam
długo przebywać, gdyż mam sporo spraw do załatwienia.
— Rozumiem —
odpowiedziała Sakura, przytakując głową.
— W takim
razie za mną panno Haruno i... panie Uchiha. — Spojrzała na mnie
chłodnym wzrokiem. — Za mną.
Oboje w
milczeniu podążyliśmy za kobietą. Nie widzieliśmy potrzeby, aby
wdawać się z nią w głębsze dyskusje. Po paru minutach, wędrując
przez uliczki wioski, dotarliśmy do miejsca obstawionego przez ANBU.
Był to duży, drewniany, parterowy dom, wykonany w tradycyjnym
stylu. Tuż przy wejściu Samui poinformowała wartownika, że
przyszliśmy dokładnie obejrzeć mieszkanie Czwartego z polecenia
obecnego Raikage. Młody — co wywnioskowałem po głosie — rudy
shinobi w masce psa wpuścił nas do środka. Mieszkanie było bardzo
przestrzenne i skromnie urządzone. Podążając długim
przedpokojem, minęliśmy ładnie wyremontowaną kuchnię połączoną
z jadalnią, aż w końcu dotarliśmy do sypialni. Pokój wydawał
się mniejszy niż inne pomieszczenia, ale również nie brakowało w
nim miejsca. W końcu jakoś zamieszczono tutaj dwuosobowe łóżko,
na które pewnie Czwarty sam się zmieścił jako rosły mężczyzna.
Naprzeciwko mebla na całej szerokości ściany znajdowały się okna
wraz z rozsuwanymi, szklanymi drzwiami na taras w ogrodzie. Prócz
tego stała jeszcze jedna komoda. W całości lokum prezentowało się
minimalistycznie i przytulnie z nutką surowości.
— To ja już
was opuszczam — mruknęła Samui, a do pomieszczenia wszedł
członek ANBU, który prawdopodobnie miał nadzorować naszą pracę.
Blondynka natomiast zniknęła w kłębie dymu.
— Nie lubię
jej — nagle wyszeptała mi do ucha Sakura.
Zmarszczyłem
brwi, ale nie odezwałem się ani słowem. Nie mieliśmy teraz czasu
na takie pierdoły.
Haruno zajęła
się przeszukiwaniem szafki, ja natomiast szukałem jakichkolwiek
śladów w całym pomieszczeniu.
— Nic tutaj
nie ma, prócz ubrań Raikage, kilku kunaiów i szurikenów — wymamrotała moja niezadowolona towarzyszka, po kilkunastu minutach
dogłębnego sprawdzania.
— Również
nic nie znalazłem — mruknąłem chłodno. Musiałem przyznać, że
byłem z tego faktu mocno nieusatysfakcjonowany.
Podszedłem do
okna i zauważyłem siedzącego na tarasie Killera B. Zaraz obok mnie
przystanęła kobieta, wpatrując się przed siebie.
— Szkoda mi
go — powiedziała cicho, po czym westchnęła. — To co robimy?
— Nie wiem.
Sam
chciałbym to wiedzieć, Sakuro.
Od Autorki: Huh, dawno się nie widzieliśmy? Chyba grubo ponad rok. Przez długi czas nie miałam siły do pisania, a nie lubię tego robić na siłę, więc... To chyba była najdłuższa przerwa od pisania, jaką kiedykolwiek miałam. Sporo w moim życiu się pozmieniało, to też dlatego mam taki zastój z wszystkim. Ale ostatnio coś mnie tchnęło, przypomniała mi się ta przyjemność z pisania i na nowo przekonuję się do tego paringu. To całkiem miłe uczucie, dawno przeze mnie zapomniane.
W sumie w ogólnym rozeznaniu jestem zadowolona z rozdziału. Jak na tak długą przerwę nie wyszedł najgorzej. Rozdział nie był betowany, gdyż mam nikły kontakt z Vanes (a nawet bardzo nikły), dlatego jak tylko mi odpisze i dowiem się co i jak, to wrzucę tutaj poprawioną wersję (albo i nie wrzucę).
Teraz wypadałoby się wziąć za pracę konkursową, a później albo Szare albo DLMD. Zobaczymy jeszcze. Do zobaczenia! ♥
Cholerny, pieprzony, egoistyczny, zadufany gnój. Tylko się czepia, i czepia, i nic więcej, a jego uchichowski zadek gówno daje. Niech się lepiej zajmie swoimi sprawami, a nie wytyka błędy Sakury; sam nie jest bez win.
OdpowiedzUsuńAle! Jednak się nią trochę interesuje; inaczej nie dopytywał by co i jak.
I mimo wszystko muszę mu przyznać rację – żeby tak się stoczyć... oj Sakura, Sakura.
To... laboratorium, jeśli tak to mogę nazwać, tak bardzo zajeżdżało mi Orochimaru, że było to aż nachalne! No naprawdę i teraz się zastanawiam nad tym. Choleeera. ._.
No i perełka, która w tym rozdziale zdobyła moje serce:
"— Czyli jesteśmy w dupie — skomentowałem po cichu pod nosem, ale chyba reszta to usłyszała.
— Sasuke! — wycharkała oburzona dziewczyna.
— Masz rację, Uchiha, jesteśmy w dupie — potwierdził moje zdanie Piąty."
No jak pięknie zawyłam na tym momencie, aż przeczytałam to kilka razy! Wygryw XD
Trzymam kciuki, Sasii, abyś od teraz pisała regularniej, bardziej bezproblemowo. Tak się stęskniłam za ANN! <3 Aż traciłam nadzieję, że jeszcze powrócisz.
Łohoho, Szare, Szare! Też się stęskniłam za Szarymi, a DLMD – przyznam szczerze, że jak mi ostatnio wspomniałaś, to tylko nazwa mi świtała i nic więcej, ale po odświeżeniu pamięci mogę śmiało stwierdzić, że również i na to czekam. :3
Życzę ci weeenyyy, czasu na pisanie i dużo chęci!
Pozdrawiam! <3
A jak znowu zrobisz taką przerwę, to cię w dupsko kopnę.
Kurde, boję się o swoją dupę.
UsuńAle i tak jest lepiej, mam jakąś motywację do pisania, a to już coś.
PS. też lubię ten fragment xDD
<3
<3!!!
OdpowiedzUsuń♥
UsuńO ja.. Kiedy coś napiszesz ? Dzień w dzień sprawdzam 😂😍
OdpowiedzUsuńO jaa, ale mi niezmiernie miło! Po nowym roku biorę się za następny rozdział na tym blogu. :)
UsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie to dziwne nastawienie Sasuke do Sakury. Takie dwojakie. Jest romantyczne, to zalążek czegoś większego, ale nadal pozostaje do zrozumienia. Mam nadzieję, że już wkrótce pojawi się coś więcej z ich przemyśleń!
Buźki :*
Dziękuję. ♥
UsuńPostaram się, aby rozdział pojawił się w lutym. ♥
(na razie #sesjaiscoming)
I jak z rozdziałem ? 😄😘
OdpowiedzUsuńBez bicia przyznaję, że dopiero skończyłam sesję, więc odpoczywam i nic nie napisałam [*] Rip ja.
Usuń